Aż chwilami wzruszenie chwyta mnie za gardło kiedy widzę, że moja
mała H. nauczyła się kolejnej rzeczy. Tym bardziej, kiedy ta nauka odbywała się
bez mojego świadomego udziału! Owszem, szczególnie na początku wiele razy
musieliśmy powtarzać pewne czynności, aby Mała je zapamiętała, przyswoiła i
chciała powtarzać - tak było na przykład, z "5" i z "papa".
Ostatnio jednak zadziwia mnie to, że mała chwyta w mig coraz to nowe czynności,
które ja wykonuję mechanicznie. Po prostu nauczanie przez naśladowanie. Trzeba
przyznać, że są to też rzeczy, których nie chciałabym, aby tak szybko
przyswajała - także - głównie ze względu na własną wygodę ;)
Z tych pozytywnie zadziwiających:
Hanka jest ze mną w łazience, dostrzega
wiszące w tubie waciki, którymi myję jej twarz podczas kąpieli i pokazując na
nie, na przemian dotyka swojej twarzy wykonując gest mycia!
Zdziwienie podwójne - po pierwsze, że
podczas tych codziennych, dla mnie rutynowych czynności zauważyła, że ten mokry
zwitek, którym myję jej buźkę to wacik, po drugie, że wie, że tam właśnie wiszą
waciki i że to są waciki właśnie, bo przecież tuba z nimi to tuba, a wacik, to
wacik ;p poza tym podczas kąpieli siedzi do nich tyłem - nie wiem kiedy mogła
to podpatrzeć!
Myję lustro, w którym już prawie nie można
się przejrzeć, gdyż całe jest ostęplowane śladami małych łapek i śliną
(nie wiem co dzieci widzą w lizaniu lustra...?), używam do tego spryskiwacza i
ręcznika papierowego. Mała po chwili obserwacji, chwyta spryskiwacz, przystawia
do lustra i mówi: "psssss".
Po posiłku wycieram jej umorusaną buźkę,
Mała zabiera mi chusteczkę i przykłada do mojej twarzy z ruchem podobnym do
tego, jaki ja wykonuję na niej (robi to pomimo tego, że nie zawsze jej podjadam
;p). Hania też uwielbia karmić mnie łyżeczką, sztukę której trzymania i
używania przyswoiła, a co! Mama może mi pakować co chce do buzi, to ja jej też!
Dźwiękonaśladowcze:
Jesteśmy na ogrodzie, sąsiadowi płacze
dziecko - Hania po chwili słuchania zaczyna wydawać z siebie głos
przypominający płacz. Tak samo z pralką, odkurzaczem, samochodem, mikserem i
niestety innymi, także fizjologicznymi odgłosami, o których w szczegółach pisać
tu nie wypada, a czasem utrudzonemu rodzicowi umkną z gardzieli i nie tylko ;p
Niebezpieczne:
Ostrożni rodzice zakupili zabezpieczenia
do kontaktów, aby ciekawska córka palcy swych tam nie wtykała. Nieświadoma
niczego mama, która przecież nie tłumaczyła dziecku co, jak i czym się
odbezpiecza, dała kiedyś Hani dla świętego spokoju do zabawy czerwony element,
który służy do odblokowywania białych w kontakcie, Mała jednak musiała kiedyś
sprytnie podejrzeć całą tajną procedurę, bo gdy tylko otrzymała ów element,
zwróciła go w stronę kontaktu, ukazując jasno, że wie, co do czego służy.
Wiem, wiem, taki etap, taka kolej rzeczy i
w ogóle, każde dziecko to przechodzi, a ja zachwycam się, jakby tylko moja
córeczka była taka pojętna. Ale chyba każda mama mnie zrozumie, że swoim
własnym dzieckiem można się zachwycać do upadłego i że ono zawsze będzie
najwspanialsze i najbardziej wyjątkowe :)
W każdym razie koniec z bezmyślnością,
należy zachowywać się porządnie, bo nie znacie dnia ani godziny, kiedy dziecko
podpatrzy co i jak :)
Dziś w ramach zdjęcia do notki takie coś
wklejam, co już w projekcie miałam dawno, a w końcu (przecież jak trzeba się
uczyć to czasu wiele), zrealizowałam, choć w wersji bardzo szybkiej itd., bez
przewidzianych bajerów i w ogóle, ale jeszcze się nie zaopatrzyłam we wszystko
co bym chciała :) W każdym razie to nie koniec spinkowania, choć Hanka ma etap ściągania z głowy (wraz z częścią włosów), wszystkiego co jej się założy ;D