piątek, 26 kwietnia 2013

MATKĄ być :)

Ostatnio zdarzyło mi się kilka, myślę, że można powiedzieć, typowych sytuacji, jakie w życiu matki rodzicielki mogą mieć miejsce.

Otóż, co prawda, nie było to już niemal przysłowiowe bujanie wózka z zakupami w markecie, ale coś w tym stylu :)

Mianowicie - wczoraj wychodząc sama z osiedla zamiast na schody chciałam skierować się na zjazd do wózków. Pomyślałam - taaaa.... macierzyństwo :D
W ubiegły weekend trzymałam Hanię na rękach. Po chwili jakaś dobra kobieta chcąca ulżyć ciężarnej zaproponowała, że ona potrzyma małą. Kiedy oddałam Hanię w dobre ręce, zrozumiałam, że nadal stoję i się bujam z nogi na nogę, jakbym chciała ją uspokoić.

Jeszcze bardziej niepokojącym jest fakt, że gesty rodzicielskie zaczynam odnosić nieświadomie do swojego męża....
wczoraj rozmawiając z nim, chcąc go pogłaskać, moje palce odruchowo rozpoczęły tańczyć w stylu "idzie rak nieborak" ;/

Taaaa, albo to macierzyństwo, albo ciąża, albo przesilenie wiosenne  - albo wszystko na raz :D


A a propos ciąży - w moim brzuchu w końcu czuć wyraźne szturchańce - jak ja na to czekałam! Po około dwóch tygodniach zastanawiania się, czy to TO, czy nie TO, wiem już na pewno! Cudowne uczucie, nawet, jeśli nie pozwala spać :)


A to zdjęcia z wczorajszej wizyty Julki i przedwczorajszej Dorotki (oczywiście z mamami). Szkoda, że w poniedziałek nie udało się zrobić zdjęcia z Hankowymi kuzynami - Mikołajem i Olkiem :(
- Dziewczyny - uratowałyście mój tydzień! :))




A tutaj Hania pokazuje, kim będzie w przyszłości, choć wątpię, żeby istniał zawód "wąchacz" :D Ma manię wąchania ubrań i wszystkiego co materiałem się zowie :D Ta czynność, wąchania czapki zająca i mojego szala, pochłonęła ją wczoraj chyba na 20 min :))



hmmm ciekawe, co dodają do tego proszku :D




poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Hania w stolycy i na sympozyjum :)


Hania skończywszy w piątek 9 miesięcy stwierdziła, że dwa lata jeżdżenia wraz z mamą na studia teologczne jej nie wystarczą i najwższy czas podnieść poziom wykształcenia :)
Pojechaliśmy więc na sympozjum pallotyńskie do Konstancina pod Warszawą. Temat: Credo.



Pierwszy dzień z Hanką na sympozjum - idealny... w drugi sobie odbiła i odbijała jeszcze dziś! :) Ewidentnie ma dość siedzenia w wózku i bycia przypiętym w foteliku - WOLNOŚĆ, to jej jedyny cel :) Móc jeść liście kwiatów, ciągnąć obcą panią za korale, wchodzić po stopniu w tę i spowrotem... :)


Na wyjeździe oprócz sympatycznego spotkania z babcią, Hania nawiązała wiele nowych znajomości. Choć na początku habit raczej ją przerażał, później oswojona z nowościami zaczepiała swoim firmowym uśmiechem coraz to innych kleryków, księży i siostry zakonne :) 

A tradycyjnie podsumowując (choć z opóźnieniem) kolejny miesiąc życia naszej córki, wypadałoby wspomnieć o takich umiejętnościach jak zadręczanie rodziców (niemymi) pytaniami o poszczególne rzeczy, które pokazuje mały, krąglutki paluszek, mówienie "tata", a także "baba" kiedy ma powiedzieć "mama", pokazuje gdzie wisi aniołek, raczkuje, stoi na nogach i jest nieujarzmionym rojberkiem :)

A w Warszawie już wiosna rozkwita :)






uśmiech firmowy :)


w pośpiechu robione 9-miesięczne zdj:



A mnie dziś tęskno do....

http://www.youtube.com/watch?v=UpdZWr2GWLI

ZUMBO! jeszcze tylko 5 miesięcy.... :D



czwartek, 18 kwietnia 2013

wietrzenie stopy

Wiosna w pełni - tak można okreslić dzisiejszy dzień. Gdyby nie silny wiatr byłoby wręcz upalnie! 
Te upragnione chwile ciepła staramy się łapać mimo bolącego krzyża i rosnącego brzucha. Tak więc huśtamy się na huśtawce, jeździmy na spacery i poznajemy nowe obszary.


Dziś był dzień bosej stopy. Nie wiem czy przez awersje do skarpetek czy z jakiegoś innego powodu, na spacerze po około 15 minutach Hania stwierdziła - wysiadam! I próbowała na wszelkie możliwe sposoby opuścić wóz.

Do kolekcji zdjętych ubrań dołączyły skarpetki i o dziwo - zadziałało! Hania rozsiadła się w wózku, wyłożyła nogi na "barierkę" i przebierała palcami jakby łapała wiatr, który pewnie miło ją łaskotał.



To nie było jedyne nowe doświadczenie dla Haniowych stópek. Właśnie dziś po raz pierwszy zetknęły się palcem w palec z trawą. Mała kuliła nóżki pod siebie i podskakiwała łaskotana źdźbłami.
Także rączki poznały dotyk (co prawda na razie dość suchej) trawy. Najpierw niepewnie, po paru cofnięciach ręki przed dotknięciem, później coraz odważniej kładła dłonie w trawnik, aż w końcu na naszym ogrodzie nie zostałby żaden listek :) Oczywiście była też próba skosztowania, jak owo nowe coś smakuje, ale rodzice skutecznie odmówili eksperymentu :)


Wiosno! Słyszeliśmy, że gdzieś się wybierasz na ten weekend - rozkazujemy - ZOSTAŃ!

środa, 17 kwietnia 2013

jedzenie a'la Hanna

Matka Polka chciała być postępowa i chciała (według rad wczoraj wyczytanych, a odpowiednich do wieku Małej H.) rozpocząć naukę jedzenia łyżeczką :)

Ha ha ha

Łyżeczka była mało interesująca, ale kiedy Mała zrozumiała, że dziś nie ma zakazu wkładania łapek do jedzonka, nagle, mimo, że już sprawiała wrażenie nakarmionej, zgłodniała na 2 dokładki :)
Tyle że metoda jedzenia nie była ani zbyt higieniczna, ani czysta, za to sprawiała wiele radości. Kiedy już Hania dokarmiła się pod górną kreskę, chcąc dalej korzystać z dobrodziejstwa dnia, zaczęła karmić mamę ;)
Całe szczęście, nieskromnie muszę przyznać, zupka ugotowana przeze mnie była pyszna mimo braku soli - słodka marchewka, pietruszka i ziemniaki z pola dziadków, a także cebula i majeranek zrobiły swoje. Żółtko  i kleik dopełnił całości - zupka zjadliwa nawet dla dorosłego. :)







A jedzenie (już to bardziej pod górną kreskę) wyglądało tak:




Po południu, z racji tego, że pogoda była piękna poszliśmy wypróbować świeżo zmontowany plac zabaw :)







wtorek, 16 kwietnia 2013

tara rara bum ;p

Wróciłyśmy - pełne wrażeń i pozytywnych emocji, z nowymi piosenkami i wierszykami! Już drugi raz zawitałyśmy w Tarabum Cafe :) Polecamy, polecamy i jeszcze raz polecamy! :)
Hania szczęśliwa, ZACHWYCONA!!! Co prawda potrzebuje pare minut na aklimatyzację, ale później radośnie uczestniczy w nowych zabawach. A ile gadżetów! Są i dzwonki i grzechotki i klawesy, chusty, piłeczki - jeżyki i wiele innych! Pani prowadząca - fenomenalna. A jaka interakcja wśród dzieci!  Z reszta one same w takiej grupie też są dla siebie atrakcją :)
A po zajęciach obowiązkowa kawa i serniczek - mniaaaam :)







A dla mnie chyba już nadszedł etap ciąży zwany budowanie gniazda ;p Mimo zmęczenia po pełnym wrażeń dniu naszła mnie nagła potrzeba porządkowania różnych rzeczy. Chyba się zagalopowałam, bo w szufladzie nadmiarowo wylądował KTOŚ...


... i całkiem mu się tam spodobało :)


zabawa na dłuugi czas :)


Jeszcze co do Tarabum Cafe - Abrahama 8 Gdynia

niedziela, 14 kwietnia 2013

postęp

Obecny nasz czas można określić słowem "postęp".
Hania gwałtownie robi postępy w rozwoju, co niekiedy kończy się bolesnym upadkiem, np. przy próbie wstawania, czy klęczenia przy półce z ciuchami, które przekłada z "kupki" na "kupkę".



widać też wielkie postępy w okazywaniu uczuć :) Można zostać obdarzonym mokrym całusem lub być przytulonym 15 razy z rzędu :)






postępuje także eksploracja przestrzeni :D



postępuje także stawianie na swoim, np. "nie dam się przewinąć", "nie, nie położę się do spania mimo, że chwieję się już w prawo i lewo".


postępują tygodnie ciąży, a razem z tym obwód brzucha - już coraz bardziej niecierpliwie czekam na pierwsze ruchy!

postępuje też wiosna :) Ogród już bez śniegu, kurtki wiosenne w użyciu, w domu przyniesione gałązki puściły liście, a na działce dom, co prawda jeszcze bez dachu, ale już stoi :)


u mnie z kolei postępuje rwa kulszowa, tudzież coś co ją przypomina i chyba znów nawiedzę pana rehabilitanta - oby tym razem lepiej poskutkowało znęcanie się nade mną...




Dziś pierwszy raz od dwóch tygodni zostaliśmy sami w czwórkę - odjechała niezastąpiona ciocia Daria - jakoś tak cicho i dużo miejsca ;p
A tak serio - zapraszamy jak najczęściej :D



poniedziałek, 8 kwietnia 2013

kuchenne rewolucje


Z racji takiej, że p. dr orzekła brak związku pomiędzy narastającymi zmianami skórnymi a dietą (nie wykluczając jednak alergii)- szalejemy! :)
I tak w jadłospisie na nowo pojawiły się rzeczy, które zdawały się uczulać, a także takie, których organizm ewidentnie nie tolerował i zwracał przez cały dzień tę właśnie i okoliczną treść żołądka. Tak było np. z bananami, które Hania teraz dzierży dzielnie w ręce i kąsa swymi (JUŻ!) czterema zębiskami :))
Dziś za to, wprowadziliśmy buraki w zupie buraczkowej z żółtkiem, które po chwilowym wycofaniu wg. porady lekarza, wraca do łask.
A na podwieczorek - debiut!
Był już indyk do zupki.
Był już chleb do rączki i paszczęki.
Ale kanapek z pasztetem indykowym NIE BYŁO! :))

Mini kanapeczki smakowały bardzo, mała pochłonęła 3/4 niemałej skibki chleba (nie wliczając skórki, którą tym razem wyjątkowo odkroiłam).

W końcu wszystko lepsze niż zwykła marchewa - prawda? :)



A dla zainteresowanych mam poniżej przepis na:
buraczkową z żółtkiem:

1 mały buraczek
1marchew
1/2 pietruszki
1 ziemniak
ugotowane żółtko
łyżka oliwy z oliwek
od około 8 miesiąca można już przyprawić ziołami (np.: bazylia, oregano, majeranek)


Gotujemy buraka, marchew, pietruszkę i ziemniaka wniewielkiej ilości wody, dodajemy oliwę z oliwek (dla szczęśliwców bez skazy białkowej może być masełko) i żółtko. Rozdrabniamy lub po prostu miksujemy.

SMACZNEGO :)

sobota, 6 kwietnia 2013

wielki powrót

No to wróciliśmy z wielkiej i długiej wyprawy do Wielkopolski.

:)
Kiedy pakowałam się na wyjazd, którego godzinę z niecierpliwości przyspieszyłam, sąsiedzi pewnie myśleli, że opuszczam męża - tyle pakunków zabierałam ze sobą!
Kiedy mała zasnęła ja dzielnie wynosiłam 2 torby z ciuchami, zabawki, zapas jedzenia dla małej, kosmetyki i inne niezbędniki, na końcu Hanka pod pachę, powrót po zapomniane kurtki i w drogę!
Mała była niezwykle dzielna. Podróż mimo obaw, minęła nam sprawnie i pogodnie, bez protestów i buntów fotelikowych :)
W Jarząbkowie stęsknieni dziadkowie, prababcia i ciocie nie odstępowali na krok Hani, która ze zdziwieniem przyglądała się zapomnianym już pewnie twarzom.

 Nie obyło się oczywiście bez przygód, tak więc 2 razy wizytowaliśmy szpital. Raz tata, raz córka. Z tatą dokońca nie wiadomo co i jak, Mała miała zapalenie krtani. Statystycznie rzecz ujmując chyba częściej chorujemy w Wielkopolsce ;p
Poza tym wizyta udana, poodwiedzaliśmy to te, to tamte strony. Szkoda tylko, że nie udało się za bardzo chodzić na planowane spacery, a to z powodu zwałów śniegu, itp! ;/

Hania poczyniła niezwykłe postępy w ten tydzień! Nauczyła się o wiele lepiej siedzieć, klękać w łóżeczku, próbuje wstawać na nogi, a kiedy jej się pomoże ładnie na nich stoi, odkryła o co chodzi z raczkowaniem, pokazuje gdzie misiu ma oko, naśladuje buzią "chód konia", wywija język w niestworzone konfiguracje :))
A już najsłodzym widokiem było to, jak tuliła się do dziadka :)) Wystarczyło przechodzić metr od mojego taty, a Hania wyciągała ręce z charakterystycznym "Aaaa" i gdy tylko dotarła do głowy dziadka przykładała swoją główkę raz poraz wielce zadowolona :)
Ewidentnie jarząbkowski dziadek jest jej ulubieńcem :))

A dziś.... razem z ciocią Darią, która przyjechała do nas z pomocą w opiece nad Hanią w trakciemoich praktyk, zwiedzaliśmy parter naszego domu :D :D :D strop i schody zaszalowane! :))))



a taką niespodziankę dla dzieci w poniedziałek wielkanocny przygotował lokalny proboszcz :) Nie tylko dzieci były zachwycone :))