wtorek, 27 listopada 2012

Hanulla po raz czwarty :)

Ach ta moja Haniula! Z dnia na dzień bardziej ją kocham, chociaż urwis mały rośnie. Jakiś skok rozwojowy, czy co mamy, że wcale w dzień spać nie chce a i w nocy już nie tak kolorowo? Zęby idą (tu przerywam by ratować dziecię moje, które znów zbyt długi kawałek "Pana Metki", zwanego przez nas "Misiem Zdzisiem" do buzi władowała). Wracając do zębów - wątpliwości nie ma, że to one doskwierać mogą! Ślina toczy się i uważać trzeba przy robieniu samolocików, by z tej śliny w twarz nie dostać- tak się toczy!

Rośne nam Hanka jak na drożdżach! Kula się w prawo i w lewo - z plecków na brzuszek i z brzuszka na plecki, i do zabawek rączki wyciąga, i twarze bada. Cuda dzieją się na naszych oczach. A jak urwisuje to nie zdążysz się zezłościć, bo wyczuwa idealnie moment i obdarza rodzica rozbrajającym uśmiechem, po którym ten ręce załamuje i tuli jak najmocniej.

Jadłospis też już poszerzyliśmy - pyszne, przywiezione przez tatę jabłka z działki oraz niektóre słoiczkowe smakołyki Hania wcina - aż się trzęsie kiedy przypływ pokarmu do gębusi choć na chwilę ustanie ;)

Do mamy się słodko tuli, ale już najbardziej to chyba tatę kocha, bo tata dobry na każdy smuteczek. Jak tylko w drzwiach się pojawi to i chimerki przechodzą, a uśmiech od ucha do ucha.


Babcia z dala wydzwania stęskniona i wypytuje: "co tam u mojej Haneczki" i zamiast się cieszyć, kiedy dziecko śpi i daje mamie chwilę wytchnienia (ostatnio bywają dni z półgodzinną jedynie drzemką), to narzeka, że nie słychać postękiwania, pojękiwania, kwiczenia i innych aaaa eeee iiiii ooooo uuuu yyyy.


4 miesiące skończone - to już nie są żarty! :) Okazyjne zdjęcie jak zwykle wykonane (19.07. równo). Aż chwilami żal, że czas tak szybko leci - za szybko. Trzeba łapać tyle chwil i wspomnień ile się da!

A w myślach powoli święta - co też kupić temu smerfowi małemu.....





zdjęcie z serii "domowe przedszkole" z kumpelą Julią ;)) dziewczyny dzielnie się "trzymają" :D


"domowe przedszkole" Hania, Oliwka i Julka :)


Ps.: Od dłuższego czasu praktykujemy już te spotkania (około raz w tygodniu). Pozwala to nam przetrwać trudy dnia :) Cieszą się i dzieci i mamy :)