środa, 27 września 2017

Stało!


W ubiegły wtorek, czyli 19.09.2017 r. po raz trzecie okazałam się okropną i nieczułą matką.
Po raz trzeci zrobiłam to po swojemu, głucha na rady innych, na ich opinie i pomysły.
Zrobiłam to tak, jak wydawało mi się najsłuszniej... obcięłam smoka Melanii!


Melka była już chyba najbardziej uzależnionym dzieckiem. Bez swojego "dudusia" prawie nie funkcjonowała! Przyczynił się do tego fakt, że w czasie, kiedy uzależnienie zaczęło się uwydatniać przypadał nasz czas urlopowy, gdzie nie chcieliśmy dziecku traumy robić, tym bardziej, że często zostawała z opiekunkami - bez rodziców. Później również się nie składało, bo był wyjazd do Niemiec. Kto by zniósł potencjalne płacze w trakcie drogi?!
Ale trzeba było wziąć się w garść! 
Jak to bywało już dwa poprzednie razy, smok się "zepsuł". Nie jestem za okłamywaniem dziecka, ale w tej sytuacji ciężko jest mi obmyślić lepszy plan. Niektórzy smoka oddają ptaszkom, albo innemu dziecku. Obawiałam się, że w tej sytuacji, kiedy mój maluch będzie wiedział, że dany smok gdzieś nadal funkcjonuje będzie wymuszał jego poszukiwanie i odzyskanie. A tak "stało" (się) co powtarzała kilkakrotnie rozczarowana Mela, kiedy po raz kolejny i kolejny próbowała ssać ściętą dość solidnie gumę. Żal nam jej było strasznie i czuliśmy, że tym samym zamykamy jakiś kolejny etap jej dziecięctwa przeplatanego z wielką i wymowną radością za każdym razem kiedy dostawała do ręki swojego "dudusia".
Mela zniosła całą sprawę dość dzielnie choć kilka razy trzeba było przypominać, że "przyjaciel" był już stary i się popsuł i że jest już dużą dziewczynką, a duże dzieci jak Hania czy Jaś też przecież smoków nie używają. 


Po tygodniu co prawda zaglądała do kosza na śmieci bo przypomniało jej się, że tam widziała smoka po raz ostatni, ale oprócz tego, że zasypianie idzie jej teraz nieco dłużej problemów większych nie ma.
Być może na poczet minusów zaliczyłabym jeszcze to, że Melania nie chodzi już sama, bezproblemowo na drzemki w ciągu dnia do swojego łóżeczka i trzeba ją godzinami wozić w wózku. Co Melania moja czuje, że oczka jej się mrużą to je na siłę otwiera i zagaduje padającego na twarz, a pchającego po tutejszych wertepach parasolkę rodzica. Na ten fakt jednak złożyło się chyba jednak kilka sytuacji choćby wspomniany wyjazd, gdzie rytm dnia codziennego został zaburzony :)


Teraz pozostało jeszcze odpieluchowanie i przeprowadzka do własnego pokoiku i będę miała całkiem dużą dziewczynkę w domu... choć to wcale nie jest takie fajne :(