czwartek, 25 stycznia 2018

nieciem-lubie


"Nieciem-lubie" i koniec. I kropka. I dyskusji nie ma. Bo jak przekonasz kogoś, kto upartość i po mamie i po tacie i po siostrze i po bracie odziedziczył? Tak silnego obciążenia genetycznego nie oszukasz ;p 
I choćby głód w oczy spoglądał - nie zje obiadu, co kolor ma nie ten. I choćby miało umarznąć - nie założy kurtki, jak ma ochotę na płaszczyk. 
A lekcje bycia konsekwentną w swym uporze czerpie od najlepszych i tak jak oni (patrz - starszy brat), utwierdza nas w swoim postanowieniu krzycząc "naplawdeeeeeeee".

I choćby tysiąc blogerów przyszło na ratunek, ze swoimi złotymi radami jak wychować dzieci i choćby tysiąc książek przeczytał i tysiąc babć, teściowych i matek własnych wysłuchał - nie znajdziesz stuprocentowej skuteczności sposobu, na upór dziecka ;)


zima

Zaraz kończy się okres Bożego Narodzenia.
Dziś stopniał śnieg, który od długiego, jak na warunki w ostatnich latach, czasu nas cieszył i pozwalał na zimowe szaleństwa :(
Nawet mi go nieco żal, choć powietrze prawie jakby wiosenne, choć wiadomo - złudne.
Okazuje się, że tu, na Kaszubach całkiem porządne górki do zjazdów na sankach posiadają :)
Zjeżdżaliśmy wszyscy. Zjeżdżała Hanka na jabłuszku - jest mistrzynią!!!!
Zjeżdżał Janek na "fuksiarza" bez kontroli nad sankami (jabłuszka nie opanował w tak dobrym stopniu jak siostra) i zjeżdżała Mela. Która o ile pod górkę krzyczała "tatulku tatulku", czyli ratunku, to w drugą piszczała z radości, kiedy pęd wybijał sanki ponad uskoki na trasie :)
Z tego wszystkiego dziś pozostało nam patrzeć przez okno na zieloną trawę, którą odsłonił topniejący śnieg z resztką bałwana - małą kupką śniegu, leżącą nieopodal marchewką, garnkiem i kijem, o prawo do którego Hanka z Jaśkiem się pokłócili ;) oraz fundament igloo, które niestety nie zdążyło się doczekać dokończenia.
Teraz znów czas pomyśleć o rowerkach, hulajnogach i zamiast marudzić o czymś co mogłoby być a nie jest - ruszać po przygody :)