Matka Polka chciała być postępowa i chciała (według rad wczoraj wyczytanych, a odpowiednich do wieku Małej H.) rozpocząć naukę jedzenia łyżeczką :)
Ha ha ha
Łyżeczka była mało interesująca, ale kiedy Mała zrozumiała, że dziś nie ma zakazu wkładania łapek do jedzonka, nagle, mimo, że już sprawiała wrażenie nakarmionej, zgłodniała na 2 dokładki :)
Tyle że metoda jedzenia nie była ani zbyt higieniczna, ani czysta, za to sprawiała wiele radości. Kiedy już Hania dokarmiła się pod górną kreskę, chcąc dalej korzystać z dobrodziejstwa dnia, zaczęła karmić mamę ;)
Całe szczęście, nieskromnie muszę przyznać, zupka ugotowana przeze mnie była pyszna mimo braku soli - słodka marchewka, pietruszka i ziemniaki z pola dziadków, a także cebula i majeranek zrobiły swoje. Żółtko i kleik dopełnił całości - zupka zjadliwa nawet dla dorosłego. :)
A jedzenie (już to bardziej pod górną kreskę) wyglądało tak:
Po południu, z racji tego, że pogoda była piękna poszliśmy wypróbować świeżo zmontowany plac zabaw :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz