czwartek, 27 czerwca 2013

matka magister


Kolejny etap za mną :) Życie ucieka szybko - trzeba je łapać za nogi i dusić jak cytrynę, jak to napisała kiedyś dawno temu jedna z moich nauczycielek w podstawówce w podsuniętym jej przeze mnie różowym pamiętniku. 
Magister.
Kiedyś może i brzmiało to dumnie, dziś... mało kto nie ma magistra. Ale ja i tak się cieszę! Teraz poczuję się jak na Oskarach i podziękuję:

- moim rodzicom, którzy umożliwili mi studiowanie i wiernie wspierali w zdobywaniu kolejnych poziomów, 
- dziękuję także mojemu mężowi, który musiał znosić moje "ciiiii" za każdym razem kiedy sięgałam po notatki (w nauce przeszkadza mi niemalże nawet szelest oddechu ;p) a przez ostatnie dwa lata jeździł ze mną na zajęcia, bojąc się o mój coraz większy brzuch a następnie towarzysząc mi wraz z córką, co by "złe kilometry" nas nie rozdzieliły. 
- dziękuję Hani za cierpliwość, radosne okrzyki na seminaryjnych korytarzach, za to, że dzielnie znosiła podróże, a w ostatnich dniach to, że byłam nieco nieobecna (ex universa napędzało mi niezłego stracha :)
Dziś z ulgą mogę powiedzieć - wakacje :) I tak się niemalże czuję - jak na urlopie ;p Bo w porównaniu z ostatnim tygodniem stanie przy garnkach, zabawa z córką, sprzątanie mieszkania i inne codzienne obowiązki stają się niebywałą przyjemnością, jeśli nie ma się w pamięci hasła: "egzamin" :D

Hmmm no to by było na tyle o studiach :D

Hania chyba rzeczywiście stęskniona za mną, bo sama przychodzi, wtula swój słodki łepek, daje buziaki bez wielkiego proszenia i cieszy się na każdy mój gest :) Teraz bez podziału jestem jej - chcę się tym czasem nacieszyć, bo już niedługo, już za 3 miesiące będzie Jaś :) I choć moja miłość do nikogo nie osłabnie, jej zakres rozszerzy się znacznie na kolejne maleństwo, (już teraz kochane, jednak w obrębie własnego ciała łatwo jest kogoś kochać, nie ujmując drugiemu czasu i zaangażowania :)

Na najbliższe dni matka magister ma zamiast gotować pyszne obiady, robić hand made, porządkować zdjęcia, czytać książki i spędzać jak najwięcej czasu z rodziną :)

A w ramach małego projektu, co jakiś czas (także dziś) będę dodawała notkę z przepisem dla małego łasucha. Pokusiłam się o to, gdyż co jakiś czas ktoś podpytuje o kuchnie haniową, poza tym sama cenię sobie pomysły innych mam, więc chętnie także swoje podam do wykorzystania ;) Na początek będą to pewnie przepisy dla jedzących już więcej niż papki, z racji wieku mojego dziecka, jednak kiedy pojawi się Jaś (oby bez większych alergicznych problemów), prawdopodobnie i posiłki na bezzębne dziąsełka się pojawią :D



15.04.2013 r.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz