niedziela, 5 października 2014

jesień

Tak się nastawiłam, tak się zaparłam, że za wszelką cenę (no może jednak bez przesady), chciałam ją mieć.
Ją - hulajnogę na trzech kółkach z Biedronki. Okazało się jednak, że zapłon mam słaby, bo hulajnogi były, ale raczej w wakacje, a to, że Jula ma, to zasługa tylko wyprzedaży i jej dziadków, którzy tę okazję zoczyli.
Jeżdżę, szukam - nie wyprzedają nigdzie.
Tak byłam jednak zdeterminowana, po tym, jak zobaczyłam Hankę na julajnodze Julki, że pojechałam do Decathlonu w poszukiwaniu trójkołowych cudeniek. Powiem tak: ani kolory, ani budowa, ani cena nie dorównywały w swej jakości Biedronce. Szybko jednak moja uwaga została odwrócona od trójkołowych jeździdeł, gdyż Hania pochwyciła hulajnogę dwukołową i... pojechała.
Nie jest to jeszcze coś super pięknego, ale jak na dwulatkę na hulajnodze "od czterech lat", to radzi sobie całkiem, całkiem. No dobra, wg mnie radzi sobie bombowo! Coby więc dziecka nie uwsteczniać, zrezygnowałam z uproszczeń typu trzecie kółko i kupiłam zwykłą, klasyczną hulajnogę z dwoma kołami :)
Popatrzcie sami jak jej idzie! Myślę, że to zasługa rowerka biegowego, który jakby nie było równowagę wyrabia. Myślę, że rower na dwóch kółkach nie jest pomysłem bardzo odległym, tylko pedałować musi się nauczyć, a to się okazuje być większym problemem póki co ;p

Tak więc jeśli macie ochotę (i duuużo czasu), zobaczcie sami, jak Hanka swoje pierwsze "kroki" stawia na hulajnodze i nasze przygody, które miały miejsce w ten piękny jesienny weekend :)



odkrywanie nowych urokliwych miejsc w Żukowie












"niam niam" musi być :)


pokaz oldtimerów w Gdańsku i nasz poczciwy Golf 1








ukołysany krokami taty

 na spotkaniu z kuzynami





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz