wtorek, 23 września 2014

przedszkolak

Cała się w środku trzęsłam, choć przecież sama tego chciałam. Gadałam od roku, że tak, że pójdzie jak tylko będzie możliwość. Marzyłam o tym ostatnio bo widziałam, że ja już nie wystarczam,
a znajome dzieci też już coraz mniej dostępne. I stało się... Poszła do przedszkola. Sama. Nie na godzinę, na dwie, ale na dłużej, (na razie) aż do obiadu, o którym marzyła, że zje go z dziećmi. Poszła
i nawet się nie obejrzała, zwabiona kanapkami, które w ramach śniadania królowały na stole. Zostawiła mnie zaraz po tym, jak obiecałam, że przyjadę po nią później. I tyle ją widziałam. A teraz nieustannie patrzę na zegar i czekam, by wybiec z domu i zobaczyć, czy było jej dobrze, czy miło spędziła czas, czy znalazła towarzyszy do zabawy.
Czy teraz już zawsze będę walczyła o każdy wspólny posiłek, jak dziś, kiedy zaraz po porannej toalecie wybiegła na korytarz i nie chciała przyjść na śniadanie, bo ona przecież zje "z dziećmi?"

<3

w moich oczach ona nadal jest taka mała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz