środa, 24 września 2014

komu włąściwie potrzebny pampers?


Taki mamy klimat matczynego życia!
Każda kobieta, decydująca się na posiadanie potomstwa, powinna być świadoma tego, że... JUŻ NIGDZIE NIE PÓJDZIE SAMA!

Gotowanie - z dzieckiem na ręku.
Pranie - z dzieckiem wyjącym u drzwi pralni.
Spanie - z dziecięcym palcem za blisko maminego nosa.
Wychodzenie z domu - zawsze w dwu/trzy/cztero (? - to już chyba niewykonalne!) - paku.
Toaleta...?
Na samą myśl, że chce mi się siusiu robi mi się słabo. Pójście do WC stało się dla mnie najbardziej karkołomnym przeżyciem! Czasem się boję o to, czy w ogóle przeżyję ten niewinny z założenia wypad.

Bywają ludzie, którzy szukają w łazience chwili wytchnienia, relaksu może nawet, a ja wyczyniam tam takie wygibańce, że kiedyś w gipsie wyląduję - to pewne!
Już nawet nie pomagają drzwi zamknięte, bo Hania urosła na tyle, że od dawna już klamki dosięga, a nawet zapala i (co za ulga) gasi światło sama. Więc ładuje się jedno, pilnie obserwujące, a za nim drugie, silnie psocące. I siedzi człowiek, gdzie siedzieć musi, a nogami twista tańczy, bo jedna noga zasłania Małemu dojście do kosza na śmieci, druga do szczotki od czyszczenia toalet. Mały zwinny i szybki coraz bardziej, więc matka gnie się w ukłonach, żeby rękoma szafkę przytrzymać, w której niczym skarby jawią się Młodemu potworkowi zapasy mydła i papieru toaletowego, wygina się w bok, żeby ściągnąć Gadzinę ze stołka do mycia rąk, bo za cel główny, życiowy postawił sobie, że wejdzie, a później spadnie... I wychodzi człowiek z miejsca, tylko w teorii ustronnego, zmęczony, spocony, zmachany tak, że właściwie powinien tam wrócić się oporządzić, ale... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz