Hania wpadła w fazę pytań. Miałam nadzieję, że ominie nas ta faza, bo nie ukrywam, że w kwestii wyszukiwania odpowiedzi na niekończące się pytania w stylu "dlaczego niebo jest niebieskie?" kreatywności mi raczej brak.
Oprócz tego, że pyta, to jeszcze powala inwencją twórczą. Nie pyta "dlaczego", tylko "dlaczemu" i to głosem wielce zdziwionym, nie tolerującym braku odpowiedzi.
Dziś natomiast pierwszy raz chciała mnie zapytać o przynależność pewnej rzeczy i brzmiało to tak:
"to jest moje, czyyyyy moje?". Tak samo biorąc kurkę - świeczkę, chciała chyba pobawić się w "kogut czy kurka" i zapytała: "kurka czyyyy kurka?". Poza tym gdzieś chyba poznała pana Kononowicza, gdyż pytania "co się stało się?", "gdzie idziesz mamo gdzie", itp. są u nas na topie ;)
Wspomnę tu, póki mi całkiem z głowy nie wyleciały kilka słownych hitów z ostatniego czasu:
pomidorek to pindolek
snopek słomy to był smyczek
a kameczka to kanapeczka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz