środa, 16 października 2013

spacery i inne okazje :)

Jak się okazało nie tylko rocznicę ślubu bym przegapiła, ale także (choć to o wiele mniej ważne) setny (100!) post, który wczoraj na tym blogu został napisany! :)
Piszę sobie tego bloga i myślę, że może kiedyś moje dzieci zechcą poczytać tu co nieco o sobie i naszym życiu, ale zanim zdążę ich dzieciństwo zapisać może się okazać, że notek jest tyle, iż sama ich ilość ich zniechęci.  trudno. Najwyżej będę czytała to sama ;)
Kiedy dowiedziałam się o tym, że po raz drugi zostanę mamą oprócz wiadomej radości, z dnia na dzień pojawiały się wątpliwości natury praktycznej. Jedną z nich było na przykład to, jak sobie poradzę ze spacerami.
Pomysły były różne. Rozważaliśmy dostawkę do wózka, na której Hania mogłaby stać podczas naszych wypraw. Przez długi czas braliśmy pod uwagę Buggypod, który umożliwiłby Małej siedzenie obok gondoli, a nawet w razie wielkiej potrzeby drzemkę. Rozważając szerokość takiego wehikułu po złożeniu, stwierdziliśmy, że jednak wózek z serii "bliźniaczy" lub "rok po roku" będzie najlepszym rozwiązaniem.
Stanęło na tym, że nie kupiliśmy nic, a to z powodu tego, że od dłuższego już czasu Hania ponad wózek ukochała własne nogi ;)
Póki co spacery nie wyglądają najgorzej. Córka dzielnie maszeruje z wojskowym "raz dwa lewa" (w jej wykonaniu jest to raczej "dwa, dwa, dwa"), któremu towarzyszy znaczny wymach nogi lewej, trzymając się wózka Jasia, ewentualnie odchodząc kawałek samodzielnie. Nie zwiewa, nie rozrabia (pomijając pokusę zrywania kwiatków sąsiadki ;) Czasem tylko zakrzyknie "opka" i uwiesi się mojej nogi tak, że chcąc zrobić nią krok, muszę oprócz ciężaru własnego ciała przesunąć jeszcze jedno ciałko. Tak więc wracam do rozważań na temat pomysłu nr 1 ;)
W tych spacerach ostatnio towarzyszą nam to rodzina, to znajomi. I tak raz Hania spacerowała za rękę z kuzynem (2,5-letnim), który szarmancko cmokał ją co chwila w dłoń i zrywał kwiatki, które wręczał z grzecznym "proszę, Hania". Drugi raz spacerowała z koleżanką Julką, z którą to kochają się, tulą, buziaki sobie dają, dopóki w grę nie wchodzi walka o kubek z piciem, tudzież pudełko po pomadce ochronnej ;)
Z pierwszego spaceru niestety zdjęć nie mam, za to drugi udało mi się po trosze uwiecznić ;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz