środa, 10 lipca 2013

noga pokoju

Jakoś tak chyba już dzieci mają, że uwielbiają zabawę stopami ;) Od początku rodzic stara się jak najlepiej, jak najwięcej stymulować stópki maleństwa, by dobrze się rozwijały, następnie od dość wczesnych miesięcy same dzieci radośnie chwytają się nóżek i bawią nimi w najlepsze, następnie namiętnie wkładają je do buzi i ślinią ile płynu w ustach :). Później, kiedy już posiądą tajną umiejętność "gilania" (najlepiej z radosnym okrzykiem "gili" jak to czyni Hania), łaskoczą wszystko dookoła łącznie ze stopami własnymi. Stopom najlepiej na boso - to każdy fizjoterapeuta wie i pewnie obecnie, ku przerażeniu wszystkich babć i dziadków (pozdrawiamy), także większość rodziców (choć czasem mam wątpliwości widząc na mieście w upalny dzień + 30C matki z dziećmi noszącymi grube skarpety (z resztą często całe maleństwa opatulone są od czubka głowy po mały palec u stopy)). 
Hania przywykła już do różnych powierzchni - nie razi ją świeżo skoszona trawa, trochę żwirku, piachu, czy nawet płyty chodnikowe z tysiącem małych kamyczków.
Dziś, kiedy wyszłam z nią na spacer odmówiła grzecznego siedzenia w rowerku i trasę około 100 m. przebyła pchając swój rower po drodze NA BOSO! W tym momencie pewnie połowa czytelników się przeraża, jak to matka mogła na to pozwolić?! Ano - stwierdziłam: brzuch i Hania na sobie plus rower w ręce, to ciut za dużo na ciężarną w 7 miesiącu (tak, w 7 nie w 9, tudzież już po terminie jak sądzą niektórzy po moim wyglądze ;p) - a mała i tak miała ochotę właśnie ten rower pchać. Butów nie wzięłyśmy, bo PO CO skoro mała grzecznie przecież całą drogę w rowerku wysiedzi (tudzież jak ma w zwyczaju wystoi)? Chyba muszę nosić ze sobą buty w zapasie ;) Bo choć co prawda chów boso-stopowy raczej stosujemy, jednak od wybałuszania oczu, czy na chodniku nie ma przypadkiem fragmentów rozbitego szkła można się nieco zmęczyć ;p

Hmmm pomyślicie: "no dobra, ale jak się ma tytuł do posta, oprócz słowa <<stopa>>?"
Już wyjaśniam. Wczoraj do wieczornego rytuału kładzenia spać doszła rzecz nowa ;) Mama parę razy ugryzła Hanię w stopę! Tak się to małej spodobało, że co chwile stopa na nowo lądowała przy maminej buzi, a następnie rozszerzyła zakres wędrówki na tatę i samą Hanię ;) I tak przez pięć minut w radosnym nastroju pogryzaliśmy sobie małe paluszki, śródstopie, piętę, które Hania przesuwała od jednej do drugiej osoby - niczym fajkę pokoju ;)


ps.: zdjęcie stare, ale nadal walczymy z kartą pamięciu :(

2 komentarze:

  1. U nas Piotruś podaje jeszcze potem inne części ciała do gryzienia (całowania) mówiąc: i tu. I rączkę i brzuszek i nogi... wszystko do schrupania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ile ma Piotruś? :) chyba rzeczywiście tak jak to powiedziała moja koleżanka istnieje rzyko, że niedługo dzieci też będą chciały zrobić nam przyjemność i w najmniej spodziewanym momencie podgryzą nas to tu to tam ;)

      Usuń