poniedziałek, 25 marca 2013

chrypkowy zawrót głowy


No i dopadła nas pierwsza infekcja gardła. Mała skrzypi niczym nienasmarowane drzwi, a chwilami w ogóle dźwięku wydać nie może - biedna :(
Byliśmy wczoraj u p. dr., który wspaniałomyślnie, nastraszywszy uprzednio dusznościami w nocy i innymi niedrożnościami krtani, przepisał inhalacje. Tylko tak jak podejrzewałam i wstępnie ostrzegałam w gabinecie, próba przyłożenia maski inhalatora do buźki małej się nie powiodła. 


Zrobiliśmy to jak radził szanowny p. dr. - na śpiąco.
Ile przygotowań, wymierzań kabla.... Inhalator, dzięki dłuugiej rurce podającej powietrze, stał za drzwiami sypialni zasłonięty kocem, aby zbyt wiele hałasu nie wydawał. Ja z maską przełożoną przez szczebelki łóżeczka...
Nie przewidzieliśmy jednej rzeczy....

buczy nie tylko silniczek.....
....buczy też powietrze wylatujące przez maskę!


Biedna Hania, która ostanimi czasy stała się dość strachliwa obudziła się z płaczem (w wersji najbardziej ściskającej za serce, co spotęgowane było chrypką). Utuliliśmy i podejście nr. 2. Fiasko!
Tym razem już nawet bała się na powrót zasnąć. Tak więc 8-miesięczne dziecko i inhalator nie są zbyt dobraną parą!

Dziś wizyta nr 2. Zobaczymy, czy może inny lekarz poradzi coś innego niż inhalacje...




Bobas nr 2, którego stopniowo będzie coraz więcej na tym blogu ma już 15 tygodni :D Jutro kontrola (a także wymarzony przez nas alergolog - oby dobrego serca - dla Hani). Praktyki rozpoczęte, święta coraz bliżej... tylko... gdzie ta wiosna?

A na koniec chcemy Wam powiedzieć:


:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz