Szur, szur, szur, szur... sunie mała Hania po mieszkaniu.
"Tatatatatatatatatatata"... patrzy zadziornie w oczy mamie i jakby specjalnie, jakby rozumiała, na przekór woła nie te sylaby, na które ona czeka :)
Mieszkanie przemierzyła już wszerz i wzdłuż turlając się i pełzając, a za nią spanikowani rodzice chowając coraz to inne rzeczy dalej, głębiej, byle by nie sięgnęła, nie obaliła na siebie zbyt lekkich krzeseł (choć i z ciężkim taboretem już sobie radzi), by nie wywaliła na siebie kosza na śmieci, by nie pościągała ubrań z suszarki...
Zabawki nie są tak atrakcyjne jak szeleszcząca torba od pampersów, jak frędzle od dywanu, paproch na podłodze, czy guzik od swetra gościa - ot typowy obraz 7-miesięcznego dziecka? Typowy, albo nie, bo wszyscy powtarzają, że jest wyjątkowo ruchliwa :D
Dziś zrobiła bunt i zasypiać sama nie chciała - a co! Ma 7 miesięcy - ma swoje zdanie - łóżeczko parzy!
Z nowych sukcesów: potrafi już używać swoich dwóch zębów nie tylko do gryzienia metek, lecz także pokarmu :D Radzi sobie coraz lepiej z większymi kawałkami! Szkoda tylko, że tak niewiele może jeść ze względu na alergię - ale pracujemy nad tym i cierpliwie próbujemy kolejne produkty.
Potrafi także przyjąć postawę jak do raczkowania i przesuwać nogi, jednak nie potrafi tego skoordynować z ruchem rąk - ale rakiem (do przodu) będzie już niedługo - to pewne! :)
W weekend kolejna wyprawa do Wielkopolski - po dłuuuugim czasie nieobecności :)))
A to 7-miesięczna Hania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz