No i dopadło nas pierwsze większe przeziębienie. Świece do pasa lecą, frida stała się sprzymierzeńcem matki i wrogiem dziecka, sól fizjologiczna tryska niczym gejzer - trzeba sobie radzić!
Do tego apetyt jakiś słabszy - nie wiadomo czemu... Obiadki, które prędzej smakowicie dziecko wcinało teraz wywołują odruchy wymiotne, mleko - z 300 ml na dzień to jest czasem szczyt marzeń matki (butelkowej już) karmicielki. Kryzys - co zrobić. Ale mówią, że kryzys początkiem dobrego :D Oby!
A już jutro wpada do nas ciocia Eliza, więc będzie nam weselej :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz