piątek, 7 grudnia 2012

:)



Haniową mamę ogarnia zimowe zmęczenie.. Czasami chciałoby się zapaść w sen zimowy, a tu nawet z nocnym poważne dylematy. Bo - czy iść spać razem z córką ( 18-19) czy coś jeszcze porobić? Niby chęci są, niby wena jest, ale zazwyczaj jest tak, że ani nie zabieram się za pracę, ani spać nie idę - no bo przecież szkoda wieczoru... I trwam w takim zawieszeniu, kiedy to Hania słodko śpi.





Śpi słodko, ale zgodnie z przepowiedniami niektórych osób (grrr ;p) budzi się częściej niż na początku :( Jak w zegarku szwajcara - 22:00/23:00, 3:00, 6:00. Ech - no ale nie mogło być idealnie. Tak samo z drzemkami w ciągu dnia. Mieliśmy opanowane je do perfekcji - jedzonko, kładzonko i Hania śpi - mama pełen relaks lub jakieś zajęcie. Obecnie..... "aaa, aaa, aaa, aaa, AAA, AAA, AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!" ŚPIJ W KOŃCU!". Ani prośbą, ani groźbą, a oczy trze, ziewa, marudzi. W końcu po 15 minutach trzęsienia w objęciach zasypia. 3 podejścia by odłożyć dziecko na posłanie i JEST!  50 min spokoju. 




Mam nadzieję, że to jakiś kryzys chwilowy czy coś, no bo przecież zasypianie na rękach... nie to było naszym celem. Ale jeśli nie - to nie - nie zasnę, nie będę spała, oczy trę, ale otworzę szeroko na pięciozłotówkę, żeby przypadkiem same się nie zamknęły, pomarudzę, popłaczę a jak trzeba to powrzeszczę, żeby tylko mama mnie nie odłożyła, zrobię oczy kota ze szreka - cały wachlarz możliwości...


Jednak to wszystko to nic w porównaniu z dozą słodyczy jaką nam codziennie dostarcza :) Uśmiech zniewala każdego twardziela, nowe umiejętności powalają rodziców na kolana... "Tylko mnie kochaj" normalnie... :)









                                                                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz