wtorek, 27 stycznia 2015

szczepić czy nie szczepić - oto jest pytanie

Chcemy ich chronić jak tylko można - nasze dzieci. Dajemy witaminę K i D, później już tylko D, bo tak trzeba, bo tak zalecają najnowsze badania. W okresach zwiększonego ryzyka zachorowań witamina C, tran, kwasy takie i owakie, bo tak radzą lekarze. Lekarze radzą też szczepić nasze maleństwa. Już w szpitalnej karcie mamy wzmianki o pierwszych dawkach szczepionek, które mają zabezpieczyć nasze dziecko przed groźnymi chorobami. Chorobami, które dawnej dziesiątkowały ludzkość, a o których, w większości przypadków, już dawno nikt nic nie słyszał. Do czasu...
Nie miałam wątpliwości, kiedy przyniosłam do szczepienia Hanię. Pediatra poleciła nam, żeby wziąć zestaw 6 w 1, bo to szczepionka bardziej nowoczesna, bezpieczniejsza - brzmi nieco przerażająco - prawda (bo co z tymi "starszymi?", którymi przecież nadal szczepi się dzieci?). Dodatkowo zaszczepiliśmy tylko pneumokoki, którymi rzekomo można dość łatwo się zarazić, gdyż nosicielami mogą być zarówno małe dzieci jak i osoby po 60 roku życia, czyli dziadkowie, wujkowie, itd., a po których się raczej na zdrowie nie wychodzi. Tak samo zaszczepiliśmy Janka. Wtedy już coraz więcej głosów docierało do mnie, które wypowiadały się przeciwko szczepieniu. Jedna z naszych znajomych zdecydowała się nie zaszczepić swojego malucha, gdyż jak twierdzi przeraził ją skład szczepionki. Mnie jednak przekonały słowa pediatry, która zauważyła, że w niektórych krajach, gdzie tendencje antyszczepionkowe trwają od kilku lat, nastąpił powrót czarnej ospy i ksztuśćca. 
Moje zdanie jest takie. Pewnie istnieje jakieś lobby szczepionkowe, jednak fakt jest faktem, że po wynalezieniu szczepionek, przez wiele lat o takich chorobach jak ksztusiec, odra, czarna ospa, itd. czytaliśmy jedynie w podręcznikach od historii i w nazwach szczepionek. To mnie przekonuje. Nie po to medycyna poszła do przodu, żebyśmy my cofali się do średniowiecza. Owszem, słyszałam o różnych powikłaniach, o odczynach na skórze, o gorączce poszczepiennej i o autyźmie, który rzekomo nijak jest związany ze szczepionkami, a wyniki badań to potwierdzających były przekłamane (pytanie - komu w końcu wierzyć?), ale jednak ryzyko wydaje się o wiele mniejsze, niż ryzyko, które prognozują nam obecnie lekarze - ryzyko powrotu, ciężkich, śmiertelnych lub mających ogromne konsekwencje dla naszego zdrowia chorób. Można by rzec - "moje dziecko - moja sprawa", ale tak niestety nie jest, gdyż Twoje niezaszczepione dziecko przyczyni się do osłabienia odporności społecznej i do powrotu wspomnianych zaraz. Przerażające - prawda?
Stoję obecnie przed decyzją, czy zaszczepić Hanię na ospę. Dawniej organizowano "ospa party", na które rodzice wysyłali swoje pociechy z nadzieją, że zarażą się od chorego gospodarza, byle tylko ospę przejść w dzieciństwie. Obecnie ten trend, na szczęście "wymiera". Wiadomo już jakie powikładnia może nieść za sobą ospa, oprócz brzydkich, rozdrapanych miejsc na skórze. Ja póki co się uchowałam i nie przechodziłam żadnej choroby wieku dziecięcego, choć styczność, przynajmniej z ospą, miałam wiele razy. Pragnę tego samego dla moich dzieci. Czy się uda?

Tekst zainspirowany poniższym komiksem. 
A co Wy o tym wszystkim sądzicie? 

1 komentarz:

  1. Oj szczepić, szczepić tylko dzieci z większą wagą urodzeniową.
    Właśnie teraz dzieci chorują na ospę a nasza Ania zaszczepiona ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń