środa, 11 czerwca 2014

w grupie siła

Zawsze jest tona zamieszania, trochę nerwów, kilka kałuż lub tysiącpińcetstodziewińćset okruchów na podłodze, dziesięć popchnięć, pięć szturchańców i sześć godzin kłótni o jedną łopatkę (mimo, że trzy inne leżą obok), ale i tak dzień mija lepiej, kiedy się jest razem :)



A teraz uwaga - dodatek sprawozdawczy.

Wczoraj się poddałam. Miałam dość ścierania sików ze wszystkiego (w tym z trampoliny, na której goniły biedną ciocię Agę i Julkę ;p), sadzania na nocniku na siłę lub "za bajkę", obiecywania cudów na kiju i założyłam Hance pieluchę. "Trudno" pomyślałam i oznajmiłam wszystkim, którzy tylko chcieli mnie słuchać - może to nie ten czas.


A dziś: siedzi Hania przy śniadaniu i pokazuje miejsce wiadome mówiąc, że ma "ała". Na to ja zasugerowałam, że może chce jej się siusiu. Potwierdziła. POTWIERDZIŁA! Chyba pierwszy raz odkąd się przestała bać nocnika, potwierdziła i usiadła na niego bez bajki! I uwaga: ZROBIŁA prawie od razu!

Później byli chłopacy i Hania usiadła znów, by potowarzyszyć kuzynowi w toalecie (taka u nas komuna ;) i ZROBIŁA! Później, z racji, że bajek przez dzień cały nie było, a my jednak chciałyśmy z Agą (od'.;/ chłopaków, nie mylić z tą od Julki - jak je rozróżniać skoro oby dwie na A.S. ;p'), chwile odsapnąć. Zaproponowałam dzieciom seans, na co Hanka przerażona zaczęła biegać po domu i wykrzykiwać: "nocnik, nocnik, nocnik!!!!" Znalazła, ale nie ten, więc zażyczyła sobie "jasny". Usiadła i poleciało. Raz. Drugi, bo po pierwszym wstać nie chciała (zazwyczaj wstawała już w trakcie robienia i więcej usiąść nie chciała). Opróżniłam nocnik i zaproponowałam, że może usiąść obok Mikiego, a ona nie, że na nocnik. I po chwili odnotowaliśmy kolejne sukcesy. 
Hmmmm, nie. Nie będę się jeszcze cieszyła, bo boję się rozczarowania. Czekam na rozwiązanie zagadki, pt: Jak skończy się przełom nr 2, o który wcale nie zabiegałam ;p



1 komentarz: