wtorek, 7 stycznia 2014

po i przed


Nie pisałam nic o świętach - a szkoda byłoby zapomnieć o tym wspaniałym czasie. 
Tyle miłych chwil i bycia razem. Czas odpoczynku i relaksu, przebywania z bliskimi (także tymi z daleka), uśmiechniętych buzi dzieci...
Dobrze mi tam było, hen daleko w Wielkopolsce. 

Dobrze było zasiąść przed choinką i obserwować Hankę - Mikołajkę, którą bardziej niż jej własne paczki, obchodziło roznoszenie pakunków innym. Dobrze było zjeść hektolitry zupy grzybowej, (dla mnie must have wigilijny!) i kilka sporych kawałków karpia. Dobrze było przytulić się do męża i do... mamy :D
Jaś, jak to Jaś - szczęśliwy jest niemalże na okrągło.

Z Hanią bywa różnie, tam jednak była w siódmym niebie wśród babć, cióć, wujków i dziadka :) Zwiedzała obejście i każdy kąt mojego rodzinnego domu. Ganiała wszystkich na piętro i z powrotem. Nie bała się nikogo i niczego (no może oprócz świnek, o których na okrągło mówiła, a których odwiedzić z niewiadomych przyczyn nie chciała i fajerwerków). 
Cudnie było i choć ścięto mojego ulubionego orzecha włoskiego, który to miejsce dodatkowo zdobił - nadal pięknie. Z resztą im dłużej tam nie mieszkam - z przyjazdu na przyjazd wydaje się piękniej. 

Tak więc minęły nam radośnie święta wśród rodziny, śpiewania kolęd usypiającym dzieciom, spacerów, spotkań, zadumy... Święta, święta i... za rok znów święta. Tymczasem niech Boże Narodzenie trwa w naszych sercach cały rok :)

A na koniec "hity" okołoświąteczne w wykonaniu Hanki:
choinka to - KINKIN
bałwan (szkoda, że z racji braku śniegu tylko ten na obrazkach) - WAŁWA
Mikołaj - też WAŁWA (choć na kuzyna Mikołaja mówi MIMI, to jednak ten coca-colowy, pseudo-święty M. został przez nią nazwany bałwanem - hmmm moja krew :D Niech dziecko wie, co prawdziwie święte ;)

I na koniec "A TIN". Tym sformułowaniem Hania zaraziła pół rodziny i odtąd wszyscy nawet w rozmowie wśród dorosłych co jakiś czas używali tego słowa zamiast pytać "po ludzku" - A TEN?/A TA?/A TO?
"A TIN" dowodzi ciekawskiej natury naszej córki, która chcąc poznawać świat w najdrobniejszych szczegółach potrafiła przesuwać palcem po ścianie wanny i zadawać w kółko to samo pytanie. Tak więc rozmowy z Małą wyglądały mniej więcej tak:

H: A tin?
Dorosły: Wanna.
H (przesuwając palec centymetr dalej): A tin?
D: Wanna.
H: A tin?
D: Wanna.
I tak dalej. Można byłoby wysnuć pozytywny wniosek z racji braku wanny w obecnym mieszkaniu, jednak niestety dociekliwość Hani działa także w przypadku licznie występujących kałuż przed blokiem, drzew w lesie, itp.


u babci nawet cytryna nie jest zbyt kwaśna :)


miłe skutki uboczne pieczenia ciast :)



litle christmas helper




"duziiii" prezent


Jaś tak zmężniał nam w Wielkopolsce, że zaczął zabierać się za siadanie :)


<3

2 komentarze:

  1. u babci wszystko smakuje inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne masz dzieci :-) Zawsze mnie to zadziwia jak dorośli podłapują słowa dzieci i później ich używają, kiedy moja mama pilnowała dziecka, to wiele jego słów weszło do naszego życia, od tamtej pory chlebek z serkiem, to chlebek z herkiem, a dziecko nie płacze, tylko hłacze, mój brat to nie Mati, a Tipi ;-) Oczywiście tych słów jest wiele więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń