wtorek, 12 listopada 2013

gaduła i zazdrośnik


No to już po wizycie wielkopolskich dziadków. Ja się leniłam całe 5 dni, za to mojego męża ten czas raczej dość zmęczył. I nie chodzi wcale o to, że "teściowa przyjechała" - nie, nie. Bardziej bym powiedziała, że temat teścia dotyczy ;) Mianowicie, kiedy panie i Jan, siedzieli sobie w domku, tudzież podróżowali to tu, to tam (lekarze, zakupy itp.), panowie okutani w stroje przywodzące na myśl teren skażony, bawili się szklaną watą. Tej zabawy jednak nie radzę zazdrościć ze względu na poranione wszelkie możliwe części ciała (w tym oczy), do których owa wata się przedostała. 
Dzieci me zaś zdążyły pozmieniać się nieco. Tak więc, Jan zaczął często i gęsto słać uśmiechy do swojego rozmówcy. Nie omieszka też odpowiedzieć przesłodkim "a guuuuu" każdemu, kto pojawi się w zasięgu jego twarzy i poświęci dziecku chwil parę. Pierwsze takowe sukcesy odnotowaliśmy już około 4 tygodnia jego życia, ale w ostatnich dniach zjawisko znacznie się nasiliło. Mały w sposób szczególny swoim zainteresowaniem darzy wielkopolską babcię, której zasada "do dziecka trzeba mówić byle co, byle dużo", najwidoczniej mu się podoba :)
Hania za to... hmmmm, jakby to określić... Hania ma etap powrotu do niemowlęctwa. 
Kładzie się na podłodze, udaje, że płacze i woła "apka, apka", albo przychodzi ze słodką miną i wbijając we mnie te wielkie oczyska, wymawia słowo "mama" z takim wdziękiem, że lody topnieją. Tym samym domaga się atencji, uwielbienia, wzięcia na ręce i całowania w każdy centymetr twarzy. Zjawisko nasila się szczególnie, kiedy na moich kolanach pojawia się Jaś, kiedy akurat zmieniam mu pieluchę, lub kiedy to muszę pędzić do niego - płaczącego, ulewającego, itp. Chyba zazdrość zaczyna wybijać do wierzchu...
Trochę się dziwię, bo Małej poświęca się baaaardzo dużo uwagi (wręcz mam czasem wyrzuty, że o wiele więcej niż obecnie Jasiowi), ale jak widać Hanka prawdopodobnie uważa, że atencja okazywana noworodkowi jest bardziej atrakcyjna, niż ta okazywana 15-miesięcznej dziewczynce. 


Na koniec dodać tylko chciałam, że podczas ciąży obawiałam się, że przyzwyczajona do nieco starszego dziecka, mogę kiedyś posadzić miesięcznego Janka na podłodze i zapomnieć, że nie siedzi, tudzież nakarmić go jakąś kaszką, itp. Tymczasem pewnego razu, niosę  Hanię na rękach, a ona tak się dziwnie patrzy... Po chwili zorientowałam się, że niosę ją jak noworodka, z podparciem dłonią główki i w ten sposób właśnie układam ją do snu. Z dwojga złego lepiej w tą stronę - co nie? ;)


mała Hania :)

2 komentarze:

  1. ostatni akapit mnie niesamowicie rozśmieszył. :D

    co do Hani - wydaje mi się, że każde dziecko w końcu się przyzwyczai do nowego członka rodziny. to chyba normalne, że czuje się zazdrosne, skoro wcześniej całą uwagę poświęcało się wyłącznie jemu. ale może się mylę, w końcu mam tylko jedno dziecko. :)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia od całej rodziny !!! :D

    OdpowiedzUsuń