A miała to być taka piękna noc...
Jaś postanowił zmienić swoje dotychczasowe położenie i przenieść nacisk na mniej bolesne dla mnie partie ciała, dzięki czemu całkiem dobrze mi się spało, a kiedy już potrzebowałam wstać z łóżka w związku z nieodłączną w 9 miesiącu ciąży potrzebą fizjologiczną, robiłam to w mniej niż 5 minut! ;p
To miała być taka piękna noc, kiedy człowiek następnego ranka wstaje wypoczęty, radosny i mimo zapowiadanego spadku ciśnienia ma ochotę żyć i działać.
Taaaa...
Jednak życie znów pokazało prawdziwość powiedzenia: "albo wóz, albo przewóz". Jak nie Janek - to Hanka.
Mała postanowiła z niewiadomo do końca jakich powodów popłakiwać co 5 minut, by zasypiającego na nowo z błogą miną rodzica wyrwać ze snu dźwiękową szpilką wbijaną wprost w środek mózgu.
Pocieszaliśmy, prosiliśmy, mlekiem poiliśmy... nic.
Skapitulowałam około 3:00 i wzięłam małą do łóżka myśląc, że może dręczy ją jakiś koszmar senny i by się uspokoić potrzebuje naszej bliskości.
Po 3 minutach spokojnego leżenia Hanka zaczęła wymachiwać swoim smukłym palcem pokazując co się na suficie i za oknem znajduje, a następnie stwierdziła, że nie tylko jej paluszek już wypoczął ale całe ciało i że pozycja horyzontalna już jej do szczęścia nie wystarcza... Postanowiła usiąść. Raz siadała tu, raz siadała tam. Raz łaskotała mamę, raz tatę. Raz wtykała palec do nosa mamie, raz tacie... "AAAAAAAAAAAA!" - słyszałam krzyk w mojej zmęczonej głowie i wydaje mi się, że taki sam dźwięk dobiegał z mózgu mojego zmęczonego męża.
Po kilku prośbach, błaganiach, szlochach niemalże w stronę Hanki kierowanych, skapitulowałam po raz drugi i orzekłam - Mała wraca do łóżeczka, bo i tak nie śpi, a przynajmniej nie trzeba będzie czuwać by nie spadła nam za łóżko, albo nie zmasakrowała Jaśka w brzuchu.
Zasnęła... na krótko, by znów się obudzić i zapłakać i znów i znów...
A dziś.... ciśnienie spada, Hanka od rana daje czadu, mój mózg paruje i jedyne o czym marzę to... drzemka.
A miała to być taka piękna noc...
A oto proszę Państwa Hanka uchwycona w momencie przymierzania się do zaatakowania rodzicielki niezwykle słokim (i mokrym) całusem :)
A tu już Hanka całuskowo-przyłapana :)
Jeszcze tylko porodu ci do tego zmęczenia potrzeba :-( Trzymam kciuki by Jaś poczekał choć do jutra i dał się wyspać. Hanka po takie nocce następna powinna być padnięta... dziś ponoć pełnia była, może księżyc H. przeszkadzał?
OdpowiedzUsuńPowiem tak - Hanka normalnie chodzi na drzemki koło 12 a nawet wcześniej ostatnio. Dziś nie śpi do teraz, a ja zaraz zasnę na stojąco. Skąd ona ma tyle energii. Księżyc do nas przez okno nie zaglądał, więc nie wiem czy to jego sprawka, ale jakbym wiedziała kogo i bym tego kogoś dorwała....
OdpowiedzUsuńPoród - rzeczywiście w tym momencie jak pomyślę o tym wysiłku to... Ale z drugiej strony poród = noc po porodzie, kiedy dziecko grzecznie odsypia (i mama też). Więc... póki co myślę o szpitalu jak o wakacjach, aczkolwiek z drugiej strony bez Hani... :(
Najgorsze są takie noce - kiedy człowiek jest pewien, że sobie spokojnie pośpi,a tu dziecko ma inne plany. Trzymaj się i odpoczywaj kiedy tylko możesz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!