środa, 14 sierpnia 2013

taty dzień


Było już o przywiązaniu Hani do mnie, przyszedł czas, by powiedzieć o przywiązaniu Małej do taty, które w ostatnich dniach wzmogło się ogromnie. Ogólnie dochodzę do wniosku, że Hania byłaby najszczęśliwsza mając wszystkich bliskich obok. Co chwilę oprócz nas - rodziców - doszukuje się babci, dziadzi (czasem dostrzegając ich podobieństwa nawet w ludziach przypadkowo spotkanych na ulicy, tudzież widząc ciągnik (tak, tak - mieszkam
w Gdańsku ;) mówi, że to jedzie "baba", bo ostatnio tą jedną w ciągniku przy pracach żniwnych widziała. Ledwie rano otworzy oczy już pyta o ciocię Klaudię, która w ostatnich dniach zajmowała pokój obok, ale przede wszystkim do zaspanej rodzicielki zalegającej na łożu, wprost z łóżecza dobiega treść następująca: "mama! - Tata?"
Tata często już niestety w drodze do pracy, co Hania chyba całkiem nieźle rozumie, bo już nie szuka rodzica, aż
do popołudnia, kiedy czekania ma dość. Wtedy każdy nadjeżdżający samochód, każde skrzypnięcie drzwi wywołują, zadawane słodkim głosem, pytanie: "tata?" Kiedy Małej już się dłuży bez swojego T., idzie do stojaka na obuwie, ściąga mamine sandały, przynosi, ściąga swoje butki i rząda udania się na poszukiwania, po raz kolejny dając jasno do zrozumienia co,
a raczej kto jest ich celem: "tata!"


Bywają dni, kiedy T. do pracy wybiera się jak sójka za morze,
bo zmęczenie pozwala mu jedynie na przesunięcie drzemki
o kolejne 5 minut. Są to dni, kiedy Hania wraz z T. pichci jajecznicę, chodzi za nim krok w krok, dopytuje o niego
z przerażeniem, kiedy ten uda się chociażby do wc załatwić swoje naturalne potrzeby. Są to dni, kiedy żal i smutek powodują, że nie chce mu nawet "papa" zrobić przy wyjściu, bo wie z czym to się wiąże. Skoro jednak widzi, że jej protesty na nic się zdają, macha
do już zamkniętych od zewnątrz drzwi starając się ukoić smutki
w ramionach mamy. 
Powroty T. wywołują natomiast ogrom radości, która przez pierwsze pół godziny nie pozwala odczepić się od nóg żywiciela rodziny. Tak więc Hania zasiada do stołu na kolanach T.
i koniecznie chce jeść to co on, koniecznie T. musi też patrzeć
na to, co Mała nowego się nauczyła, bo choć to mama bije brawo, wzrok Hani spogląda na niego, wyczekując braw, achów i ochów. Kąpiel to kolejna szansa na ich przytulasy, dokazywanie, śmiechy
i łaskotki, którym mała z wielką chęcią się poddaje. 
Już nawet taka mała istotka jak Hania potrafi okazać tyle czułości
i miłości, że serce dorosłego przepełnia niewypowiedziana radość, wdzięczność i wzruszenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz