piątek, 2 sierpnia 2013

(nie)uprzejmość


Całkiem niedawno rozmawiałam z kimś na temat tego, czy obecna kultura nadal podtrzymuje dobre obyczaje przepuszczania ciężarnych w drzwiach, kolejkach, ustępowanie miejsca ect. Każdy, a raczej każda ;) która choć raz była w ciąży wie, że stan odmienny, to dość dobre określenie na większość aspektów, na jakie trzeba w czasie błogosławionym zwrócić uwagę. Ci, którzy w ciąży nie byli, powinni sobie choć po części wyobrazić, jak to jest nosić nadbagaż kilogramów z przodu swojego ciała. Jak nie mogą sobie tego wyimaginować, to niech przymocują do brzucha worek kartofli i pogadamy. 
Podczas tej rozmowy doszliśmy do wniosku, że ten cudny zwyczaj, wynikający z dobrego serca, współczucia, czy może też radości, że jednak niektórzy przyczyniają się do tego, aby społeczeństwo nie wymarło, zanika w większych miastach, nadal przynajmniej po części pozostając obecny w mniejszych miejscowościach. Co więcej, w miastach typu Gdańsk, zdarza się nawet sytuacja odwrotna - czasem jakiś pan wpycha się przed ciężarną w aptece... No dobra, może jestem na tyle drobna, szczupła i powabna mimo ciąży, że nie zauważył brzucha ;p



Dziś jednak, kiedy zawlokłam się do poczekalni kardiologa za wcześnie o jakieś 20 min. (szok! - normalnie jestem 20 min. za późno ;p), po chwili przyszedł pewien pan. Chcąc polskim zwyczajem ustalić porządek rzeczy zaczęliśmy rozmawiać kto na którą itd. Pan oczywiście był przede mną, do czego przyznałam się bez problemu. Jednak ku mojemu ździwieniu, zaproponował, że właściwie to on chętnie mnie przepuści. Stwierdziłam - łał - dżentelmen! Podziękowałam i odpowiedziałam, że owszem, chętnie propozycję przyjmę. Obdarzyłam tego pana najładniejszym uśmiechem jaki potrafiłam w całym moim zdziwieniu na twarzy wyprodukować i siedzimy dalej. Przychodzi pani (podkreślam PANI) doktor i prosi, wiadomo wg kolejności, pana x. Mój poczekalniowy bohater jednak, jak na dżentelmena przystało, mówi, że chciałby przepuścić TĄ panią (czyt. mnie). 
Na co pani doktor.....


NIE - PROSZĘ TRZYMAĆ SIĘ KOLEJNOŚCI! Panu x było głupio, mnie jeszcze bardziej...
Poczym z gabinetu usłyszałam jeszcze, że przecież 

TE 15 MINUT MOGĘ SOBIE JESZCZE POSIEDZIEĆ.

Szok. Może i ulegam stereotypom, ale po trzeciej wizycie u tej pani doktor, obserwacji jej zachowania, nie zauważeniu obrączki na palcu i zgredowatości muszę stwierdzić, że jest to typ prawdopodobnie wyjątkowo gderliwej starej panny, która z ciążą i wyobrażeniem o niej pewnie nie wiele ma wspólnego. 
Kiedy już udało mi się doczekać mojej kolejki, a przemiły pan z niepotrzebnymi w tej sytuacji przeprosinami zwolnił miejsce w gabinecie, weszłam doń i stwierdziłam, że kiedy babsko siedzi sobie w tak dobrze klimatyzowanym pomieszczeniu, to pewnie nawet nie pomyśli o tym, że co niektórym w bezokiennym korytarzu może być parno. 
I później jeszcze pyta "nogi puchną?"...


PS.: pewnie warto dodać, że niejednokrotnie widziałam, że w danym ośrodku ktoś nie przyszedł na czas, przyszedł później, przez co kolejność się zmieniła i jakoś problemu nie było, więc to nie problem z systemem czy coś, tylko z dobrą wolą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz