poniedziałek, 1 lipca 2013

granice

To co opiszę jest prawdopodobnie przypadłością 100% dzieci na pewnym etapie ich rozwoju :)
Sprawdzanie granic. Na ile rodzic pozwoli? Bo przecież "zakazany owoc ciągle krąży mi nad głową", jak głosi pewna piosenka ;) 
Najlepsza zabawa dla 11-miesięcznego (a w niektórych przypadkach młodszego) dziecka, to kręcenie kurkami od piekarnika, pralki, itp., wtykanie paluszków do kontaktów, otwieranie zakazanych szafek, rozlewanie picia i rozwalanie jedzenia. A wszystko to (szczególnie te bardziej niebezpieczne czynności) odbywają się z uprzednim upewnieniem się, czy rodzic na pewno widzi, że rozpoczyna się psota :P
O ile na niektóre sprawy oko staram się przymknąć, bo szkoda mała, a rozwój dziecka gwarantowany, to na niektóre przyzwolić nie mogę. I o ile przydatną jest wiedza, że jak się tubkę ściśnie to krem wyleci, albo że jak się odpowiednio kręci to można coś odkręcić ;), to nie przyda się raczej nigdy praktyczne doświadczenie "popieszczenia" prądem. 
I co tu radzić, skoro dziecko nie da się przekonać ani spokojnym, ani stanowczym, ani bardziej już poddenerwowanym tonem głosu rodzica? Nie pomagają metody kary zadawanej tuż po przewinieniu w postaci zapakowania do łóżeczka, z którego następnie dobiega płacz i zgrzytanie zębów... Nic nie pomaga :(
W niektórych przypadkach dziecko już samo wie i mówi, że "be", ale temu "be", co jednoznacznie na zakazane czynności zostało przeznaczone, towarzyszy złamanie zakazu. 
Matce włos na głowie się jeży - co to będzie z tego malucha, jak wychować to nieokiełznane stworzenie, które serce mamine, choć stanowcze i konsekwentne, potrafi stopić jednym spojrzeniem, jednym głaskiem, czy główki przytuleniem...

Jakieś pomysły? Podpowiedzi?




A teraz przepis, a w sumie bardziej pomysł na obiadowe co-nieco dla małych urwisów :)

Kluseczki - zacierki :) (po 9 m.)

składniki:
garść mąki
kilka łyżek wody :)

przepis:
zagnieść ciasto ;p Taaaak, właśnie dlatego pisałam, że to raczej pomysł niż przepis :) Powiem tak, ja robiłam na przysłowiowe oko. Dodawałam mąki na tyle, aby utworzyła się jednolita, miękka masa, którą następnie zsuwamy po kawałku z łyżki do wrzątku. Gotujemy aż kluseczki wypłyną na powierzchnię i jeszcze trochę ;)
Dla dzieci powyżej roku, można lekko posolić wodę, w której gotujemy kluchy lub/i ciasto.
Jest to dobry pomysł zarówno do mięs, zup jak i przecierów owocowych, itp. Sprawdziłam sama - dobrze komponują się polane masełkiem i posypane cukrem - mniaaam :)

Dla Hani do kluseczek podałam ugotowane razem: marchew i pierś z kurczaka, a ciepłe kluchy posmarowałam masełkiem :)




ps: obiecuję, że już niedługo pojawią się bardziej ambitne pomysły ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz