środa, 24 lipca 2013

dzień... nieeeee - dni marudy

Pogoda raczej nie sprzyja dobremu nastrojowi. Chyba większości (nawet tym nie w ciąży) chce się głównie spać i... spać. 
Problem pojawia się wtedy, kiedy Twoje śpiące ostatnio po 2,5 h dziecko (wiedziałam, że coś jest nie tak z tym moim szczęściem drzemkowym), zaczyna sypiać po 10-30 minut na raty. I zanim zmęczona swoimi gabarytami i szalejącymi hormonami matka da radę ogarnąć mieszkanie, przyłożyć głowę do snu, uspokoić Mini-Messiego, że to nie czas na trening mimo, że warunki sprzyjające (czytaj, boisko się nie buja), z ogarniętego do tej pory ciszą pokoju z wydawałoby się Śpiącą Królewną dobiega "aaaaa, eeeee, gęgę, gugugu". Te może niezrozumiałe dla części niedzieciatych czytelników słowa znaczą jedynie tyle co: "WYCIĄGAJ MNIE STĄD MATKA!"

Gdyby jeszcze chociaż dziecko było wyspane i radosne wzorem dni poprzednich... Marzenie. Tuż po wyciągnięciu marudzi, odczuwa konieczność chodzenia krok w krok za rodzicem i bycia trzymanym na rękach, a nawet - O ZGROZO - uderza ze złości głową w co popadnie. 
Taaaaa. Nie jest to zbyt "normalny" widok. I mnie też przeraża. Aczkolwiek pocieszam się faktem, że (jak wygooglałam), u 20% dzieci jest to normalny etap rozwoju wynikający z nieumiejętności wypowiedzenia skrywanych emocji. 
A jakie mogą być emocje w tak ponury dzień?

Sama chwilami mam ochotę robnąć głową w stół i.... zasnąć.


zdjęcie pt.: "Poranna Hanna"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz