Notatka nieco przestarzała, bo przez kilk dni nie mogłam się zebrać, żeby do zapisanej w wersji roboczej treści dodać zdjęcia :) Ale wspomnienia jak najbardziej aktualne w naszych sercach, więc zapraszam do czytania :)
W końcu świeża zieleń zwycięża nad zeschłymi jej odcieniami i trawa zachęca do wyjścia na dwór :D Tak więc szalejemy i pozwalamy Hani zażywać różnych nowych atrakcji! :)
W końcu świeża zieleń zwycięża nad zeschłymi jej odcieniami i trawa zachęca do wyjścia na dwór :D Tak więc szalejemy i pozwalamy Hani zażywać różnych nowych atrakcji! :)
Już od soboty jesteśmy w rozjazdach - najpiew kuzynostwo Miki i Olek, niedziela to spacer po pięknej Oliwie, wizyta u pradziadków i zabawy w ogrodzie. O ile próby jeżdżenia w misce po pokoju małej nie bawiły, tak przejażdżka w drewnianym wózku owszem :)
W poniedziałek, co by nie wyjść z wprawy Kniewo i spotkania z czworonogami, które (ku przerażeniu matki niechcącej chodować zwierza), zawładnęły sercem Hani. Dodatkowo humor poprawiał nam pewien wynalazek (własność cioci Weroniki i wujka Maksa), który niezwykle interesował Małą - śmiechu było co niemiara! :)
wtorek to wizyta u dermatologa (wniosła tylko tyle, że od nowa jesteśmy wysłani do alergologa...."never ending story...") i wieeeelka przechadzka po Gdyni, z zakupami, odwiedzinami na plaży, gdzie piasek między palcami tak cudownie chrzęszczy, huśtawka na placu zabaw rozwija nieznane dotąd prędkości.
Te emocje udzieliły się pewnej (prawdopodobnie) mewie, która nie wytrzymała i musiała zrobić... kupę na spacerujące matki i nie tylko...
Zaśmiewałam się ogromnie kiedy Dagmara orzekła, że na jej wózku z Dorotką wylądował "prezencik", odwracając się już w kierunku marszu co by orła nie wywinąć, zobaczyłam, że los mnie pokarał za ten niegrzeczny śmiech i mnie również obdarzył ptasim "prezentem"... na Haniowym kocu. Stwierdziłyśmy, że dostałam rykoszetem. Niestety przy bliższych (fuj) oględzinach okazało się, że jeśli już, to pojazd Dorotki dostał rykoszetem a Haniowy wózek był głównym celem, gdyż oprócz koca brudna była kurtka Hani, a przy samochodzie okazało się, że także wózek i... Dagmara.
Cóż było zrobić - pośmiałyśmy się ze swojego szczęścia i pojechałyśmy do domu... A jutro.... też w podróży :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz