Ciąża w sytuacji, kiedy ma się starsze dzieci w przedszkolu, a samemu jest się na l4 ma tę zaletę, że możesz się tym czasem delektować na nowo. Ja, korzystając z tego, że drugi trymetr przyszedł wraz z nowymi pokładami energii postanowiłam wykorzystać ten czas twórczo - na realizacji swoich marzeń.
Jeszcze jakiś czas temu chodziłam i marudziłam, że właściwie to nie mam żadnego hobby, a jak już mnie coś interesuje, to jest to dla mnie rzecz absolutnie niedostępna z powodów wszelakich.
Odnalazłam jednak takie dziedziny, które pozwalają mi twórczo spędzać czas, jednocześnie czerpiąc z tego niebywałą radość. Oczywiście pierwszą z nich to jest oczywiście macierzyństwo, ale że właściwie cały blog jest właśnie o tym, tym razem napiszę o pozostałych ;)
Jak wiadomo samemu jest się ciężko zmotywować do różnych rzeczy. Tak było i ze mną. Godziny przeglądania różnych tutoriali, blogów, poradników i ... nic. Pomogło umówienie się z koleżanką, która tajniki decoupage'u przekazała mi na żywo ;)
Nauczyłam się podstaw, obdarzyłam na święta Bożego Narodzenia rodzinę moim kulawym, ale z serca wykonanym hand mad'em i... pomimo wykonania hurtowych ilości chusteczników, bombek i innych ozdób nie straciłam zapału! Stwierdziłam, że to jest chyba to! :) Z czasem łapałam się na tym, że błądziłam wzrokiem po domu w poszukiwaniu czegoś, co dałoby się zdecoupage'ować ;)
Powoli doskonalę swoje umiejętności i zdobywam wiedzę na temat coraz to nowszych technik i powiem Wam - przynosi mi to mnóstwo frajdy! Polecam każdemu, kto lubi relaksować się czynnie.
Kolejna rzecz to szycie maszynowe. Marzyłam o tym od dawna. Pierwsze uszytka to były poszewki na poduszkę wykonane na maszynie mojej mamy i jakieś próby tild, jednak nie tyle zapał, co możliwości szybko się wypaliły, bo maszyna nie dość że złapała drobną awarię z którą nie potrafiłam sobie poradzić, to jeszcze ciężko się nią dzielić, kiedy odległość pomiędzy użytkownikami wynosi 300 km. Obecnie stałam się posiadaczką sprzętu jak najbardziej wystarczającego jak na mój brak umiejętności i próbuję się wprawiać na maszynie Singer 8280. Nie powiem - do decoupage'u póki co mam większą smykałkę, ale życie byłoby nudne bez nowych wyzwań.
Dziś podeszłam ambitnie ;) do tematu i korzystając z nieobecności dzieci uszyłam pierwsze "coś", a mianowicie worek na kapcie dla Jaśka ;)
Potrzebowałam takiego czasu dla siebie. Nie na leżenie, nie na ogarnianie domu czy swojej macierzyńskiej urody, tylko czasu na realizację swoich pragnień i pasji :)
W związku z tą radością, postanowiłam ogłosić pierwszy konkurs na TupotMalychStóp, w którym do wygrania (do wyboru), jedno z moich "dzieł" :)
lub
Jeśli jesteście zainteresowani, to proszę o:
1. komentarz pod postem konkursowym wyrażający chęć udziału w losowaniu oraz określający, którą nagrodę byście chcieli (1,2)
2. Polubienie naszego funpage'u na Facebooku
Śledzę Twojego bloga na bieżąco, masz cudne dzieciaki, zdjęcia zarażają optymizmem :) Z chęcią wezmę udział w konkursie, a nagroda, którą chciałabym otrzymać to herbatnica, ze względu na moje niepohamowane zamiłowanie do ludowych wzorów :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń