czwartek, 10 października 2013

cz. 3 Hania

Chyba nikt się tego nie spodziewał, a na pewno nie ja ;)
Myślałam, że Hania będzie szlochać, krzyczeć, wariować... bo przecież mama ją opuściła.
A tu niespodzianka.
Kiedy dzwoniłam do mojej mamy, która na ten czas zgodziła się przyjechać i z wielką chęcią zajęła się swoją pierwszą wnuczką, słyszałam w tle roześmiany głos mojego dziecka, który nawoływał babcię do zabawy.
Rozmawiać ze mną przez telefon też za bardzo nie chciała, zdziwiona, że to mama a nie tata, tudzież dziadek jak to zazwyczaj bywało, po drugiej stronie słuchawki siedzi. Przecież z mamą nigdy wcześniej połączeń takowych nie nawiązywała.
Kiedy przyjechała po raz pierwszy w odwiedziny do szpitala - owszem - chciała siedzieć na moim łóżku szpitalnym i tuliła mnie raz po raz - ale jakoś bez szaleństw. Mimo obaw, do domu wracała równie pogodna, jak wtedy, kiedy z niego wyjeżdżała.
Owszem - gdybym wiedziała, że siedzi w domu i płacze za mną, byłoby mi o wiele trudniej przetrwać ten szpitalny czas, ale...
Przyznam się - zazdrość boleśnie kłuła mnie w żebra.
Kolejna wizyta po porodzie Jasia wyglądała już nieco inaczej.
Hania bardzo chciała być ze mną. Kiedy nagle wyszłam z sali odwiedzin, pędząc ile sił w poranionym brzuchu do mojego pokoju obawiając się pominięcia obchodu, Mała wybiegła za mną z ogromnym, rozpaczliwym płaczekm i okrzykiem "mama" na ustach.
Zrobiło mi się strasznie przykro. Bałam się momentu pożegnania.
Nie wiedziałam jak mądrą mam córkę! Wystarczyło wytłumaczyć, że mama jest jeszcze chora i musi spać w szpitalu, by zamiast krzyku przy rozstaniu wymienić jedynie buziaki i pomachać sobie na do widzenia.
Jak bardzo Hance brakowało mamy okazało się po moim pierwszym powrocie do domu. Zasypiająca do tej pory sama, wołała mnie do swojego pokoju i spoglądając raz po raz czy jestem spod opadających powiek, zasypiała uspokajana moim głosem. Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło, kiedy w nocy obudziła się i pytającym głosem wołała "mama". W świetle nocnych lamp zobaczyłam tę bezcenną radość na jej twarzy, kiedy machała mi rączką ze swojego łóżeczka, a następnie układała swoją słodką główkę do snu.
O ile trudniej było pójść ponownie do szpitala, wiedząc, że ona jednak tęskni. Bolało mnie strasznie, że znów wystawię jej dziecięcą cierpliwość na próbę, że znów zabiorę jej siebie na nie wiadomo jak długo.
Hania znów okazała się dzielna. Co prawda z tego co opowiada moja mama, zaczęła o wiele mniej mówić. Na szczęście wraz z moim powrotem wraca nasza gaduła :)
Ostatnio Mała potrzebuje też dużo czułości. Podchodzi do nas, tuli się i mówi, że "ko" nas bardzo :) Hania "ko" też Jasia (ale przyznać trzeba, że dziś rano tuliła i "ko"-chała też swoją kanapkę na śniadanie).
Kiedy idzie na drzemkę, żegna się z każdym, ofiarując słodkiego buziaka. Zawsze pamięta też o swoim bracie, żądając, by umożliwić jej dostęp do niego, aby i on mógł zostać obdarowany mokrym całusem.
Czy jest zazdrosna?
Chyba powoli dociera do niej powaga zaistniałej sytuacji i... wydaje się być zazdrosna.
Nie okazuje tego jednak wobec Janka. To nam - dorosłym (bo przecież to nasza wina ;p) się obrywa.
Ze słodkiej Hani, zrobił się mały chochlik, który cały dzień szuka okazji, by zrobić komuś na złość.

Mam jednak nadzieję, że z biegiem czasu wszyscy przyzwyczaimy się do nowej sytuacji.
Bo przyznać trzeba, że chyba każde z nas jest teraz ciut bardziej zazdrosne. W końcu teraz czas trzeba dzielić na czworo a nie troje jak do tej pory ;)


1 komentarz:

  1. Dzieci potrafią zaskoczyć. I zatęskić... BARDZO :D

    Zapraszam do zabawy w Liebster Blog Awards http://blanki-swiat.blogspot.com/2013/10/dla-mnie-wyroznienie.html

    OdpowiedzUsuń