czwartek, 22 sierpnia 2013

Jaś wędrowniczek :)


Nasz mały Jaś szykuje się do drogi na ten świat. 
Dziś już myślałam, że może urodzi się nawet w moje urodziny ;)
Regularne, trwające kilka godzin skurcze - bolesne, choć nie aż tak... Różnie mówią o porodach :) Zdażają się wyjątki, że rodzą niemalże bez bóli ;)
W każdym razie ja - matka - ciężarówka z doświadczeniem, wiedziałam, że panikować nie wolno, bo i przepowiadające mogą tak wyglądać. 
I choć według książkowych wszelkich zasad powinnam wylądować w szpitalu, by zobaczyć co się dzieje, bo skucze przepowiadające nie powinny następować co 3 minuty i się nasilać, to ja dość jednak spokojnie czekałam. Czekałam i nawijałam cioci A. o porodach, ranach, położnych i lekarzach, a ona to dzielnie znosiła, opiekując się dwójką małych pociech na raz. Gdyby nie ona... pewnie bym bardziej panikowała, albo zwariowała z Hanią, która zamiast marudzić wzorem dni ostatnich, miała ewidentnie dobry humor mając ciocię A. i koleżankę J. przy sobie :)

Wracając - z Hanią w 37 t.c. było podobnie - regularne skurcze, niby wiele nie bolesne, ale jak zajechałam na izbę przyjęć i zrobili KTG to na porodówkę z marszu wysłali. Ale... rozeszło się po kościach a z patologii ciąży nie chcieli wypuścić. O nieeeeeeee! Nie dam się zamknąć póki nie będzie konieczności. Szybko musieliby mnie przenieść na inny oddział, bo bym zwariowała z tęsknoty za Hanią!

Tak więc czekałam, czekałam i... minęło. Ciekawe ile razy Jaś jeszcze mnie nastraszy.
W każdym razie jak minęło, tak od razu wzięłam się za dalsze prania i prasowania, przygotowywanie wyprawki i zaplecza kulinarnego dla Hanki kiedy mnie nie będzie ;)
Minus taki, że te skurcze, to znów w brzuchu niemalże wcale nie bolały.... ale plecy czuję do teraz obolałe i zmęczone....

Taaaa... chyba i tym razem nie uda mi się uniknąć bóli krzyżowych ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz