Czas na dalsze pochwały oratorskich zdolności mojej córki.
W 18 miesiącu swojego życia postanowiła, że koniec z niedbalstwem i wypowiadaniem wszystkiego w formie najprościejszej - o!
O! Tyle, że jak większość (mówiących) w tym wieku dzieci, jej mowa idealna nie jest. I przyznać muszę, że mi to nie przeszkadza, a wręcz chwilami żal mi tych dźwięcznych, zdeformowanych (acz pięknych) słówek, które odchodzą do lamusa na rzecz tych bardziej poprawnych.
Tak więc obecnie - ten kubek jest "mami", laptop "tati", a zabawki "Hani". Tylko Jasiowe rzeczy wciąż są "Aja", no bo do tego ciężko to "i" doczepić ;)
Niestety w ostatnim czasie, także piękny zwrot "a tin", zostaje coraz częściej zastępowany tymi mniej fajnymi "a ta, a ten, a to". Ech medal zawsze ma dwie strony...
ps.: blogowanie też ma swoje dwie strony - dobra, a właściwie dobre, bo jest ich wiele i zła... jedziesz do rodziny, chcesz opowiedzieć to i tamto co się u ciebie zadziało, a oni na to: "już to czytaliśmy na blogu". ;)
Tak więc chyba zacznę pisać posty z miesięcznym opóźnieniem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz