poniedziałek, 29 czerwca 2015

przedszkole bis


W ciąży człowiek myśli, analizuje, decyduje i zarzeka się, że ze swoim dzieckiem zrobi to , to i to, a tego, tego i tego nigdy, przenigdy się nie dopuści.
U mnie tak było z przedszkolem!

Cały czas gorliwie powtarzałam, że nie chcę, żeby moje dziecko chodziło do przedszkola (a tym bardziej do żłobka), że nie wyobrażam sobie posłać maleństwa w takie zbiorowisko, gdzie na jedną panią przypada chmara dzieci. "Jeśli już - mówiłam - zatrudnię opiekunkę, a najlepiej to zostanę z nimi w domu, aż nie przyjdzie czas na szkołę".

Ta... Kiedy dziś to wspominam to się sama sobie dziwię. Dziwię się i jestem przerażona, bo jutro ostatni dzień maluchów w przedszkolu przed wakacjami.
Postanowiliśmy na czas wakacyjny zrezygnować z przedszkola bo plany wyjazdowe mamy ambitne i w placówce więcej by ich nie było niż było. Oczywiście jak to w takich sytuacjach bywa, wystarczyło, że jakieś 2 tygodnie temu wspomniałam kilku osobom, że moje dzieci to istne anioły i tak serio, serio dajemy sobie z nimi radę, żeby te dwa grzeczne maluchy na nowo zmieniły się w dwa rojbrujące brzdące. 
Tak więc - już tęsknię za żłobkiem, w którym Panie nie mogą przestać się zachwycać grzecznym Jankiem, który w domu zmienia się w piszcząco-jęczącą maszynę do wyprowadzania mnie z równowagi. Tęsknię już za przedszkolem, w którym Hania radośnie wykonuje polecenia swoich pań, gdy w domu patrzy w oczy, w nos się śmieje i próbuje naszą cierpliwość i nerwy... aż strach.



środa, 24 czerwca 2015

nierozłączni


"Mamo, fajny jest ten nasz Jasiu!" oznajmiła już niejednokrotnie jego starsza siostra. 
Mali są coraz bardziej nierozłączni. Świetnie się dogadują, jeszcze lepiej ze sobą bawią, choć wiadomo - gorsze chwile też bywają. 
Co jedno to i drugie - nie może być wyjątku, czy to chodzi o jedzenie, wybór zabawki czy obuwia, w którym pójdą do przedszkola. Jak Hanka bawi się piłką, zaraz jej młodsza kopia znajduje drugą i ćwiczy razem z siostrą. Jak bawią się w "pamy iki" czyli odpalamy silniki, to oboje "jeżdżą po pokoju niczym auta wyścigowe", jak Hania mówi sama, to Janek też...


No właśnie ;) Janek mówi "hama" (sama), Jasi (zamiast Jasia) i problemu w tym nie widzi ;)
Kiedy go poprawiamy i pytamy:
"Jasiu, jak mówią chłopcy?" to on, nie mijając się przecież z prawdą i zasadami savoir vivre odpowiada: "pofe" (proszę), lub "kuje" (dziękuję) i szczerzy się w uśmichu. Nie przychodzi mu do głowy, że popełnił błąd. Wpływ siostry jest ogromny :)


Niestety także jeśli chodzi o ich dobry i zły czas - obecnie oboje marudzą, jęczą i wprawiają nas w ogromną frustrację - ale i tak ich kochamy choćby za takie momenty jak ten z filmu :) (a tak naprawdę to chyba za nic :)



poniedziałek, 22 czerwca 2015

Experyment


Jest we mnie coś z niespokojnego ducha, który męczy się przebywając długo w bezczynności, czy w jednym miejscu. Na całe szczęście nasze dzieci też raczej żyją niż wegetują :) Kiedy tylko nadarza się okazja wychodzimy z domu i jedziemy przed siebie. Bywa, że zaczynam tęsknić za wolnym dniem spędzonym tylko w gronie najbliższej rodziny, w naszych czterech ścianach, jednak po godzinie już mi mija i myślę jak by tu czas zorganizować.
Ostatnie miesiące to czas dla nas bardzo aktywny. Albo jesteśmy poza domem, albo ktoś nas odwiedza. Hania prawie codziennie pyta: "kto dziś do nas przyjedzie po przedszkolu", albo "do kogo dziś pojedziemy?" Maluchy uwielbiają spotkania i przygody. 
Ostatnio postanowiliśmy spełnić z mężem swoje małe marzenie i wybraliśmy się do gdyńskiego Experymentu, w którym do tej pory po jego innowacji nie byliśmy. Baliśmy się nieco, że może się nam dzieci wynudzą, bo to jednak poważna sprawa z tym Experymentem - nic bardziej mylnego! Dzieci były zachwycone i dopytują, kiedy pojedziemy znów. Co prawda zasady fizyki nadal bardziej znają (lub nie) w praktyce niż  w teorii, ale zabawy było co niemiara :) Nawet półtora-roczny Janek był zachwycony, a Hankę wyciągaliśmy stamtąd podstępem :) Sami zobaczcie! 





 Nie widziałam bardziej zauroczonego chodzącą piłką dziecka niż mój Janek :)











niedziela, 7 czerwca 2015

czas


Czas i energia - cierpię strasznie na deficyt tych dwóch dobrodziejstw. 

Wszystkie popołudnia po pracy spędzam z dziećmi, większość wolnych dni poświęcam na ogród, ogarniam dom, a i tak mam wrażenie, że dzieci niedopieszczone, dom w stanie, za który dostałabym niejeden minus od Małgorzaty Rozenek, a w ogrodzie zamiast mniej - coraz więcej zielska. 
Każdego dnia wstaję z gotową listą spraw do załatwienia i ze zdziwieniem około 21:30 stwierdzam, że zrobiłam zaledwie połowę z nich, o ile nie mniej. 
Ale cóż. Tak to jest, jak się zachciało:

1. dzieci
2. domu
3. pracy
4. ogrodu

i to wszystko w mniej więcej jednym czasie. 

Ratuje mnie żłobek i przedszkole, choć i te dają nadzieję jedynie do końca czerwca, gdyż postanowiliśmy w wakacje nie puszczać dzieci do placówki. Co będzie dalej? Przynajmniej nie będzie pracy ;)


A dzieci - nasza duma i radość wielka! Pięknie potrafią się ze sobą bawić, jeszcze lepiej kłócić i bić, co stało się ostatnio nowością. Często kłótnia płynnie przechodzi w śmiech i miłe przekomarzanie i odwrotnie. Janek gada jak szalony. Nauczył sie tuzina nowych słów i buduje zdania. Potrafi opowiedzieć co się działo w żłobku i poprosić o co chce, choć jak wiadomo - większość z tych zdań zrozumiała jest tylko dla nas, rodziców i dla Hani, która zdaje się bez problemu rozszyfrowywać zakamuflowaną czasem pod nieudolnym dźwiękiem treść. 

Mali także są zafascynowani ogrodem: zielonymi jeszcze truskawkami, rosnącą powoli trawą, kwiatkami, które chętnie podlewają, a nawet zielskiem do wyrywania :)
Zawsze fascynowało mnie posiadanie własnego ogrodu, choć do tej pory jedynie w teorii. Nigdy nie rwałam sie do pracy w warzywniku czy też sadzie moich rodziców, dopiero tutaj czuję tę radość z efektów, które widać dzięki naszej żmudnej, ale wytrwałej pracy. Cieszy wszystko, pierwsze ździebełko trawy, wschodzące marchewki, szpinak, rzodkiewka. Przede wszystkim jednak cieszy wizja, że kiedyś przyjdzie czas, żeby w tym ogrodzie usiąść i nacieszyć się jego widokiem.... oby.