środa, 26 sierpnia 2015

marzenia rzeczywistością przegonione

Marzyłam o chwili, kiedy moje dzieci pójdą do przedszkola a ja - matka ciężarna - bezkarnie będę sobie drzemkowała. Oczywiście (jak to często bywa), marzenia rozjechały się z rzeczywistością.
Bo owszem drzemka - dobra rzecz, ale jednak dobrowolna, a nie wymuszona sytuacją. Bo i owszem: dzieci w przedszkolu, łóżko wygodne, ale przyznacie sami, że połączenie ataku korzonków
ciążą, w której tylko paracetamol dozwolony, jest niezbyt udane...


Więc leżę sobie i dumam, o tych wszystkich zajęciach i spotkaniach, które na ten tydzień miałam zaplanowane, o tych kwiatkach niewsadzonych i zielskach niewypielonych z ogrodu,
o bałaganie w kuchni i stosie prania do zrobienia. W końcu myślę
o tym, co miało być przyjemne, kiedy dzieci nie będzie i będę mogła się temu poświęcić bez pośpiechu - mianowicie o hobby różnorakie chodzi. 


Tymczasem dzieci wczoraj z rana, zamiast kubła zimnej wody
na głowę, dostały informację, że wakacje się skończyły, że przedszkole czeka i wyjścia nie ma.

Całe szczęście, że czasu dobrze liczyć nie potrafią, bo co by to było, gdyby się zorientowały, że tydzień wcześniej od maminej spódnicy zostały oderwane!?
W sumie może nic. Bo kiedy ja wczoraj panikowałam, że dzieci moje po tak długiej przerwie, nagle na 8 godzin do placówki posłane i pewnie płaczą i tęsknią, okazało się, że zamiast tatusia
w drzwiach wyczekiwać, nie chciały wyjść z basenu z kulkami, mimo, że były ostatnimi dziećmi jakie się w Bocianowie zostały. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz