Miała być cisza i spokój, błogi wieczór, kiedy dzieci w swoich łóżeczkach śnią o przygodach dnia minionego.
Miał, ale dzieci miały inne plany.
Z pokoju obok dobiegały nas wesołe śmiechy Janka, śpiewanie Hani i kolejne jej próby rozmów z bratem, który ku jej uciesze zaczął w końcu mówić coś, co się da powtórzyć, np. "tatatatata".
Hanka co chwilę wypełzała nam w swoim kokonie, a my ją stanowczo odnosiliśmy do łóżka, w międzyczasie uspokajając marudzącego coraz bardziej Jasia.
W pewnej chwili, kiedy to przyczajeni i chowający się przed dziećmi, konsumowaliśmy mega duże jajko Kinder Niespodziankę, dostrzegłam wpełzającą w śpiworze Hankę. Pamiętacie Bukę z Muminków? To ten sam sposób poruszania się: nie widać poruszających się nóg, a mimo to osoba się przemieszcza.
Pełzła i skrywała twarz w dłoniach tak, żeby niby jej nie było widać. Tylko ten łobuzerski uśmiech zdradzał, że spodziewa się jednak jakiejś reakcji ze strony rodzica i już tak do końca nie wierzy w to, że jak zamknie oczy to znika niczym pod czapką niewidką.
I nie masz już rodzicu wolności, nawet w godzinach, któreś uplanował jako swoje. Nie znasz dnia, ani godziny, kiedy Cię dzieć nakryje na radosnym wydobywaniu zabawek spomiędzy tafli czekolady.
(Zauważyliście może to co ja? Kinder Niespodzianka się popsuła. W sensie smaku. Producent chlubi się na opakowaniu, że mleka więcej, a mniej kakao. Phi. Wolę wersję starą, choćby i mniej zdrowa była.)