Woła mnie mąż do kuchni, w której kolacjują z Hanką i mówi: "Patrz". No więc patrzę, a on pyta Hankę trzymającą w ręku zawiniątko: "Haniu, kogo jest ta pieluszka?" Na co moje pierworodne podnosi flanelkę do nosa, wącha, wącha i... wydaje werdykt "AJA!"
Padłam.
Może zostanie specjalistą od win, albo będzie komponować zapachy - taki ma węch wyczulony!
Tym bardziej, że pieluszka owszem - Jasia - ale ostatnio używana była przez Hankę, więc ta musiała wyczuć zapach brata mimo tego, że pieluszka w międzyczasie była prana ;p Taaa. Tak się przejęła, że to flanelka Janka, że spać z nią nie chciała*.
*nie misiu, nie lala a pieluszka służy moim dzieciom w tuleniu się do snu. Osobiście nie rozumiem tego procesu i sama nie zasnęłabym z wetkniętym pod nos (a bywa, że i w nos) kawałkiem materiału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz