piątek, 25 października 2013

naleśniki i spacerowa eskapada

Kiedy jeszcze Jasiek był po drugiej stronie brzucha, myślałam, że posiadanie dwójki dzieci rok po roku, to jakiś niewyobrażalny wysiłek. Póki co, nie jest źle - zobaczymy co będzie za miesiąc, kiedy Janek skróci godziny snu ;)
Dziś wybraliśmy się na spacer w wersji hard. Mały w chuście, Mała na rowerku. Przeżyliśmy! :) Pomimo tego, że w trakcie wypadu Hanka z roweru koniecznie, ale to pilnie i natychmiast musiała zsiąść. Bo tak! 
Pogoniłyśmy się jeszcze po osiedlowych chodnikach, pozbierałyśmy trochę kamieni i szczęśliwie zmęczeni, przepraszam - zmęczone (bo czym niby Janek miałby się zmęczyć), wróciłyśmy do domu. Byłam zadowolona i dumna z nas, że ogarnęliśmy temat.
Jednak napisać muszę, że to, iż wyznałam, że nie jest tak źle jak się spodziewałam, nie oznacza, że jestem wyspana, zawsze tryskająca humorem i energią - o nie, nie!
Dziś poza wręcz idealnym spacerem, dzień dał mi się nieźle we znaki. Hania miała nastrój buntowniczki, której na zmianę naleśnik smakował i nie, która wierzgała nogami jak szalona prosto w mój zmaltretowany brzuch, kiedy próbowałam zmienić jej pieluchę, która mimo zmęczenia zasnąć nie chciała, itd. W tym samym czasie Janek to się nudził, to ulewał, to znów miał bóle brzuszka i pieluchę pełną po brzegi, o jego głodzie nie wspominając. Tak więc smażenie naleśników wypadło znacznie wyżej niż spacer w rankingu spraw trudnych do ogarnięcia z dwójką dzieci, gdyż wyglądało mniej więcej tak, jak obijanie się ćmy o ściany klosza przy suficie. Bieganiu między patelnią, Hankiem* a Jankiem nie było końca. 
Teraz jednak szczęśliwie zbliżamy się do momentu, kiedy po samodzielnym ogarnięciu kąpieli dzieci i stanu naszego mieszkania, będę mogła udać się na spoczynek nocny, by śnić o kolejnych udanych spacerach - być może na nieco większym terenie niż tutejsza okolica - o czym marzę, bo zaczynam czuć się klaustrofobicznie w mieszkaniu i jego okolicach.
A tak w ogóle, czy ktoś może mi powiedzieć na czym polega fenomen, że dzieci lepiej śpią w łóżku rodziców, na małym metrażu, niż w swoim własnym?

* specjalnie zostawiłam to słowo, gdyż doskonale obrazuje stan mojego umysłu. Chyba zmiksowała mi się Hania z Jankiem, co dało nowy twór "Hankiem", z którego uśmiałam się, poprawiając sobie nastrój tego wieczoru. Ot kolejny powód by pisać bloga ;)

1 komentarz: